Warszawie
Za szybko wybiegli,
nie zdążyłam im na klatce zaświecić
i już schodami zbiegli,
znikneli w tej czarnej zamieci.
A mgła tej nocy była straszna,
wisiała nad miastem kochanym
i przed anielskim wzrokiem,
kryła zakrzepłe rany.
Czekałam na nich dzielnie,
za grubą zasłoną kryłam łez wieńce,
słysząc okrzyków jazgot
niesiony ku słabej potędze.
Noc zaślepła w słonecznym westchnięciu
i odeszła z ich cieniem,
a ja patrzyłam na szare ulice,
rozgrzane jeszcze - ich minionym
istnieniem.
Szukałam ich w stosach kamieni,
i widziałam tyle nieżywych dzieci.
- Ach, czemu wyście tak szybko wybiegli,
nie powiedziawszy dokąd się wam tak
spieszy....?
Komentarze (1)
hmmmm.....tyle słów a ja właściwie nie wiem o czym,
czy raczej o kim one są.........chyba jestem zbyt
tempa z rana...........