Wcielenie skrytobójcy
Podniosłeś na wpół martwego człowieka, na
swych ramionach
niosłeś go tak delikatnie bacząc, aby wnet
nie skonał,
lecz to nie o tobie prawda, że mu ratunek
przynosisz,
twe tortury będą gorsze, o śmierć jeszcze
będzie prosił...
Dziecko ranne i bezbronne wolisz zabić niż
przygarnąć,
atmosferę najcieplejszą zmienisz w
atmosferę parną
oceanu benzyny ziejącego ogniem
szalonym.
Tak! Roześlij więcej takich czynów w świata
cztery strony!
A co powiesz na głód dla tych, co czegoś od
ciebie pragną,
szepnij w uszko, jak przyjemnie jest
oglądać cudze bagno,
gdy im brak zewsząd pomocy, a ty klniesz w
furiackim szale
drążąc nożem ścieżkę w plecach, podsycając
krwawy balet!
Tak, ja nienawidzę ciebie, tobie ręki bym
nie podał.
Niewdzięczniku! Niech na zawsze, choćby
przeklęta niezgoda
między nami dwoma była! Niechbym stracił
sen o niebie!
Lecz się boję... czy sam aby... nie jestem
wcieleniem ciebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.