We mgle -część czwarta, piąta
Jeżeli już jesteś przeczytaj do końca.
"We mgle- część czwarta, piąta".
29.07.2016r. piątek 09:17:00
Kolejna próba przypomnienia sobie
I odtworzenia chociaż fragentów
Zaginionej bezpowrotnie książki.
Część czwarta
We mgle zbudziłem się,
Ale zdezorientowałem się,
Bo mgły tak na prawdę nie było,
Coś ją już rozmyło.
Po chwili zorientowałem się, że jestem w
lesie,
A mgła tutaj się nie niesie.
Ona pozostała tam w tyle,
Widziałem ją ostatni raz tam przy skale.
Wstałem ochoczo i się przeciągnąłem
No i tradycyjnie wokół rozejrzałem.
Zdawała się, że nie mam żadnych sensownych
perspektyw
By inny otaczającego mnie krajobrazu
motyw
Ukazał się przed mymi oczyma,
Ale nie minęła chwila, gdy rozweseliła się
mina.
W oddali, między mniejszą gęstwiną
Jakieś wolne przestrzenie się miną.
Poszedłem tam spiesznie,
Jedna wolno, ostrożnie i bezpiecznie.
Już po godzinie przedzierania się
Mogłem turlać się
Po wolnej, piaszczystej przestrzeni,
To, co z oddali się mieni,
To małe kolano płynącego przez tę wyspę
potoku
Nie umiałem od tego widoku oderwać
wzroku.
Wciągałem powietrze
Niczym na wietrze,
Ale była cisza
Taki krajobraz to tutaj nisza.
Może przez jałową glebę nic tu nie
rośnie,
A może właśnie
Znalazłem działkę na mój nowy dom,
Przed samym sobą schron.
Tyle, że z dala od morza,
Nie dostrzegalna mgły zorza,
Więc czym będę budzić się?
Tego jeszcze nie wiem.
Zbliżyłem się do wody
Przejrzałem sie, byłem zmęczonej urody
Zaczerpnąłem rękoma
Napoiłem się i została obmyta ma głowa.
Znów jadłem jakieś owoce
W tym upale jeszcze się nieco pocę,
Ale organizm coraz bardziej się
przyzwyczaja
Temperatura jest znacznie wyższa niż u nas
w czasie lipca.
Ku mej radości za potokiem
Tam, gdzie ledwo sięgałem wzrokiem
Między drzewami
Obrośniętymi jakimiś Termitami
Znajdowało się jakieś zagłębienie,
Takie niby wyżłobienie.
Z bliska, gdy podszedłem
To wówczas ujrzałem,
Że to nie za głęboka jaskinia
Już me ciało się wygina
Widząc, że wrasta w nią spory konar,
Na której siedział znużony komar.
Oj nie miły bracie komarze,
Ja o tej jaskini marzę.
Nie Ty,
Lecz ja będę tu mieć swe sny.
Komara odgoniłem
I sam na konarze się położyłem.
Przez chwilę było przyjemnie, chłodno i
wygodnie
Po pewnym czasie jednak nie wygodnie.
Muszę teraz lekko legowisko
przystosować,
Jakimiś miękkimi liśćmi sobie wyściełać.
Znalazłem paprocie
A z lian zrobiłem solidne mocowanie
Do tego dodałem jakieś bambusy,
Takie krótkie ich konusy
Zrobiłem solidne legowisko
I położyłem się wody bardzo blisko.
Gdyby to nie była moja bezludna wyspa
To pomyślałbym, że to jakieś nowoczesne
SPA.
Po chwili moją pryczę
Wesołowo wlokę
Już mocuję na konarze,
Zrobiłem tym wielkie zdziwienie na
konarze,
Który przysiadł mi na ramieniu
Na mym znamieniu,
Już chciałem go pacnąć,
Ale zdążył się odsunąć
I na moich paprociach
Położyć się w papciach.
Chyba nie wytrzymam,
A może nowego przyjaciele mam.
Komar się uśmiechał
I mnie witał.
Mam zwidy,
Może ogarniają mnie haluny?
Część piąta
We mgle nie zbudziłem się,
Ale przeciągnąłem się
Jeszcze na wpół we śnie,
Nie wiem, czy to jakieś baśnie
Jednak piękne miałem sny,
Które prysły,
Gdy głód się zmagał
I jedzenia domagał.
Nie wiem kiedy i na jak długo zasnąłem,
Ale wiem, że całe popołudnie i noc
przespałem.
Słońce znów wschodziło na nieboskłonie
Promyki słońca docierały do mnie
I rozjaśniały moją willę,
Moją jaskinię.
Wszystko zatacza krąg i historia,
Moja zwycięska od śmierci Victoria
Sprawia, że stałem się nowoczesnym
jaskiniowcem
W ręku z wielofunkcyjnym, markowym nożem.
Siedziałem na pniu
I myślałem o całym dniu,
Co by robić,
By sobie życie ulepszyć,
Gdy niespodziewanie nadleciał ptak,
Ten, co patrzał na mnie tak
Tam, wtedy pierwszego dnia
Usiadł koło nadłamanego przeze mnie pnia
I wtedy zobaczyłem, że w dziobie trzyma
zeszyt
Niespiesznie wyciągnąłem rękę, bo ogarnął
mnie zachwyt.
Po chwili miałem w ręce, to był notes
Na pierwszej stronie zdjęcie jakiś
protez.
Cały był pusty oprócz jednego wpisu
I wtedy zorientowałem się po co mi notes
skoro nie mam długopisu.
Napis wolno czytałem
I nawet się nie zorientowałem
Jak ptak przysiadł mi na ramieniu i z jego
zaciśniętych pazurów
Spadł długopis i zrobił kilka ptasich
mazów.
Szczerze byłem zdezorientowany
I ptak ten taki śmiały
Zdało się, że coś mówi,
Ale to przecież w mej głowie od wszystkiego
szumi.
Skąd ten napis, skąd ten notes
No i te zdjęcie protez.
Zacząłem intensywnie myśleć
I zdołałem wymyśleć,
Że niedaleko musi być morza brzeg,
Albo rzeki bieg,
Bo pewnie to należało do rozbitków,
Może tam znajduje się mnóstwo trupów.
A może ktoś jak ja jeszcze żywy
I bardzo pomocny?
Nie wiedzieć czemu zapytałem ptaka
Skąd to masz? I sytuacja była taka,
Że on do lotu się wzniósł
I wzrokiem mnie niósł
Leciał wolno, tak bym nadążył
I tak oto za ptakiem żem podążył.
Minęły oszołomienia chwile
I zauważyłem, że z tej strony tak blisko
morze otacza wyspę.
Na brzegu leżał duży kufer
I koło niego spory kufel.
Wokół nie było nic
Wolno w dół zszedłem i dojrzałem jeszcze
jakąś nić.
Ostrożnie z niepokojem zbliżyłem się do
kufra
I to, co zauważyłem tak bardzo mnie
zachwyca.
Jest to chyba skrzynia skarbów,
A może nie z naszego statku lecz od
piratów?
Jezu, gdzie jest wrak
Dlaczego wszystko dzieje się tak?
W głowie kłębiły się myśli
Wtedy poczułem zapach wiśni,
Znów zmagał się głód,
Otrząsnąłem z piasku głów
I próbowałem skrzynię dalej od wody
odciągnąć
Nie dało się, najwidoczniej musiałem z sił
opaść.
Nastała szybka decyzja, że po trochu po
części przeniosę
I w ten sposób o skarby wzbogacę swą
oazę.
Wziąłem do kieszeni nić, do ręki szklaną
lampkę
Ponadto kufel, w który wepchnąłem jakąś
szmatkę.
Z kufra jeszcze wydobyłem saperkę i
siekierkę.
Tym obładowany poszedłem z powrotem
Wraz z narastającym głodem.
Minąłem po drodze nisko pienne wiśnie
Myślę sobie wytrzymam, jak wrócę to je
sobie w żołądek wcisnę.
Tak zrobiłem, gdy wracałem to się
posiliłem
I mój głód znów zagłuszyłem.
Tym razem z kufra dobyłem
Z dziesięciolitrową zamykaną beczułkę
A w niej jakieś pozawijane zwoje.
Znalazłem piłkę do drewna i młotek
Włożyłem je za pasek
Beczułkę do ręki
A do w drugiej niosłem znalezione
rękawiczki.
Normalnie można nie uwierzyć,
Że na bezludnej wyspie w kufrze tyle można
zdobyć.
Trzeci kurs poszedł równie sprawnie
Ścieżkę miałem wydeptaną już bardzo
ładnie.
Muszę dodać, że cały czas na skrzyni
siedział ów ptak,
Który o skarbie dał mi przyjacielski
znak.
Mam nogo przyjaciela nie będzie mi się
nudzić,
A od tego deptania może lekko z kości na
ości zdołam się odchudzić.
Ów kufer był wodo odporny,
Wszystko było suche, tylko jak został
otwarty?
A może ten ptak to jakiś spryciarz, co umie
kufry otwierać
I życie osamotnionego człowieka
zmieniać.
Powoli czułem się zmęczony, lekko senny,
Więc wziąłem jeszcze jakiś skarb
bezcenny
I poszedłem do swej jaskini
No i po drodze zjeść trochę wiśni.
W kufrze znalazłem jeszcze pudełko nici i
igieł
Oraz jakiś notes i książkę i ząb, ludzki
kieł.
Ponadto zabrałem ze sobą garnek
przykryty,
W nim kolejny skarb przeze mnie został
odkryty
A mianowicie były torebki pełne nasion
Wziąłem ze sobą jeszcze tą istotę
ptasią.
Nim odszedłem nieco wiek kufra
przymknąłem
i z mozołem po piachu kilka metrów
przeciągnąłem.
Wróciłem do oazy z ptasim przyjacielem
I dla upamiętnienia wszystkich minionych
obrazów
Napisałem w notesie kilka mazów,
Które opisywały wszystko, co się dotychczas
działo
Pisałem treściwie i mało
Bardzo dziubdziałem,
Bo jak najwięcej miejsca zostawić
chciałem.
Nim zmrok zapadł i się owocami przed snem
posiliłem
To znów ów napis z notesu przeczytałem,
A napisane było zaraz na okładce, przed
pierwszą stroną,
Że wszyscy toną,
Stała się straszna katastrofa,
Więc życzliwa, trzeźwa dusza
W kufer niezatapialny,
Taki specjalny
Szybko różne skarby chowie,
Bo jeżeli ktoś przeżyje
I kufer odnajdzie to będzie miał pomocne
materiały,
By zacząć żywot ocalały.
Te słowa mnie
Wzruszały dogłębnie.
A więc byłem tym ocalałym,
Tym, który dzięki papudze skarb dobyłem.
Dziwny ten mój ptak,
Jak się nazywa nie wiem jak.
Niby papuga, ale nie kanarek,
Może jakiś współczesny wynalazek.
On może też z statku ocalał
I tu wraz ze mną dotarł.
Za tydzień w niedziele kolejne części i akcja nabierze może tempa. Dziękuję za wczoraj i dziś.
Komentarze (17)
"We mgle nie zbudziłem się,
Ale przeciągnąłem się
Jeszcze na wpół we śnie,
Nie wiem, czy to jakieś baśnie
Jednak piękne miałem sny,
Które prysły,
Gdy głód się zmagał
I jedzenia domagał.
Nie wiem kiedy i na jak długo zasnąłem,
Ale wiem, że całe popołudnie i noc przespałem."
----------------------------
Wrócę do powyższego cytatu z Twojej pracy.
...już te kilka wersów świadczy o totalnej
nieznajomości pisowni, zdania są ta chaotyczne, że
strach czytać. Co znaczy zdanie "we mgle nie
zbudziłem się" kłania się inwersja, semantyka,
gramatyka i cholera wie co jeszcze, stawiasz zaraz po
nim przecinek i dalej ciągniesz z dużej litery, no i
te zakichane "się"
...ja napisałbym to tak/JESZCZE NA WPÓŁ SENNY
SPOGLĄDAM W NOCNE SNY, ECH, GDYBY ŻYCIE BYŁO TAK
PIĘKNE.
Popatrz no, kilka słów zastąpiło tak wiele
niepotrzebnych
i Stachurski i Barańczak czy nawet Kafka nie wie gdzie
się zbudził jak może i ty
ale nie jeden człowiek wie
nie w tym kierunku poszedł
budząc się na dworcu
który rankiem jest bez powrotu w;):)
Hm, AMOR, to pierdoły jakieś (zrobiłem, znalazłem,
położyłem - jak wypracowanie trzecioklasisty), wybacz,
stać cię na lepiej!
Łap głosik AMORKU. +++ Do wtorku hehehe Pozdrawiam:)
Ja piszę zwięźle a ty węźem. Pozdrawiam serdecznie.
Masz polot AMOR-ku ale też potrzeba jeszcze pracy nad
krótkim wyrażaniem
swoich myśli.
Stara zasada - będzie dobrze jeśli ilość przejdzie w
jakość, i mówię serio.
Udało mi się doczytać do końca dwie propozycję i nie
ukrywam trochę mnie skołowałeś, lecz zanurzyłam się
nad strumieniem od razu poczułam się lepiej;)
Łukaszu, u Ciebie na serio jak we mgle;)
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie i z uśmiechem:)
...zostałem zaproszony więc jestem, no cóż, do
Mickiewicza daleko, jasno cholera przeczytałem całość,
potem drugi raz i co? No nic nie pamiętam, raczej
żałosne widowisko gdzie obok skały czy za lasem ktoś
leży czy się tylko snuje, a może beczy, no nie, beczy
to owca a człowiek płacze ale ni płaczu ni śmiechy,
coś napisane. Po co pytam tyle trudu, komu, no i
zatąnął kufer peł3en słów niezatapialny.
Pozdrawiam.
To nie jest wiersz psz=pana to chała jest, galimatias.
cdn. co to jakiś film scenariusz Piraci z Mazur
jesteś mistrzem w pisowni "się"
naliczyłem 21razy ale mogę się mylić bo tekst mi
uciekał.
pozdrawiam
Och ile przygód ! :) Serdeczności ...
Ciekawie! Pozdrawiam!
I tak strona za stroną, a zrobi się fajna
książka...już ciekawie...pozdrawiam serdecznie
należę do cierpliwych, lubię czytać nawet grube
tomiska :) fajnie się czytało, czekam - co dalej,
pozdrawiam :)
A na końcu tasiemca będzie wiadomo, kto zabił.
:) pozdrawiam i głos zostawiam +