Wędrówka
Czyjeś kroki niosą kogoś.
Osoba się przemieszcza.
Podeszwy zmieniają się w pył
(bardziej czarny niż asfaltowe dywany
a mniej czarny niż nicość)
spadający na szalę wagi.
Każdy okruch, będąc już niczyim,
mocą matematyki jest wciągany w bilans,
w którym nikt nie powie:
„To za mało, a to za dużo.”
Ta odlogiczniona waga śni się komuś,
kto wie, że nicość jest nijaka, żadna, ani
dobra, ani zła.
Wędrówka (w majestacie logiki) skończy się
nie osiągając celu.
Zdarte buty będąc tylko wynikiem
odejmowania (buty minus pył)
poczekają na następne rozdanie, którego nie
będzie.
Dłoń, która będzie już tylko liczbą
pięć,
nie powita nikogo i nie pożegna.
I padnie najczarniejsze pytanie napisane o
świcie biało na białym:
„Komu ja się śnię?
Bogu ?"
Komentarze (1)
Wszystko zlane w całość i na dodatek tyle nawiasów.