Wędrówka jednego życia
Idę ciągle do przodu
Idę dalej wytrwale
Już bolą mnie łokcie
To nic, idę dalej
Mijam różne postacie
Postacie dobre i złe
Czasem gonię je
A czasem one gonią mnie
Idę dalej
Czasem mam dość, przystaję
Bolą mnie nogi
Ale to nic, idę dalej
Siadam na kamieniu zwątpienia
Nie chcę patrzeć wstecz
Nie! - ja muszę iść dalej!
Za plecami śmiech
Z modlitwą na ustach
Przedzieram gęstwinę zła
I choć z uśmiechem na twarzy
To krwawi dusza i łka
Jeszcze parę kroków
Już naprawdę blisko
Jeszcze jeden poślizg, kamień
Jeszcze jedno urwisko
Wiatr w oczy mi dmucha
Grad wali po głowie
Czasem padam zwalony
To na drodze, to w rowie
Ciągle z kimś walczę
Z kimś się zmagam
Czasem, owszem wygrywam
Ale częściej upadam
Uciekam lecz nie mam już gdzie
Czuję jej oddech na plecach
Zaraz dopadnie mnie
Padam na twarz i czekam
Oderwany od ziemi
Patrzę na te robaki
Co tak jak ja kiedyś
Walczą o wydeptane szlaki
Lecz gdybym miał jeszcze szansę
Mógł wstać i iść jeszcze raz
Otrzepałbym się z prochu
I szedł dalej twardszy niż głaz
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.