Wena
Najgorzej gdy oczy zamykam,
Ulotne melodie białe jak śnieg
Wyfruwają dziesiątkami rozmyślań
Zostawiając pustkę, zostawiając lęk.
Rękami macham po omacku
Próbuje je pochwycić w locie
Bez nich nagi, w potrzasku
Czuję jak bym taplał się w błocie.
Utracone na zawsze te chwile
Błądzą, odbijają się od ścian
Połyskuą w gwiezdnym pyle
Nakreślając stworzenia plan
Objaw mi się więc Pani!
Skoro wszystko jest złe
- To niech nie będzie niczego!
Przyjdź do mnie w noc głuchą
Opatul swymi włosami złocistymi
Przygarnij ręką swą
Opromień marzeniami
Nierzeczywistymi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.