Wena
Potrzeba mi widoku białej kartki.
Czystości przed mym bazgroleniem,
czystości zapwiedzianej nadzieją.
Niezakrzyczanej, rozmyślającej.
Potrzeba mi słów odpowiednich.
Tymczasem upominają się te niechciane,
zbędne zupełnie, policzone skrupulatnie.
Nie kochane to słowa, wychudzone.
Ja pragne treści jedynej, prawdziwej,
szlachetnie tupiącej na parkiecie wiary.
Szalonej w misternej wielości znaczeń,
z których rodzi się łza na policzku.
Oczekwanie by spojrzeć przez okno
otwarte na odgłosy starego świata,
na niepowtarzalność pytań i odpowiedzi.
Nie dowierzam samemu sobie, bo po co ?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.