Wiciowe
Ucichły głosy
ściana słów ukrytych w myślach
rozmawiać chcę
unieść głowę
nachodzi mnie ochota
na życie bez tchu
wciąż bez twarzy mima.
Od czasu do czasu przebłyski dają się we
znaki
ślepy optymizm wprost na dzień zagłady
po całym dniu zmarnowanym
nienasyceniem żywię się.
Słaby od tandety
znów wenę mi odebrano
zawsze na straży
powtarzałem sobie
strzępy póki my żyjemy.
W natarciu suszy
słowa na szczycie
mój celny strzał w nie sztukę
oddany z bliska
powodem znów by złapać w dłoń wici.
Komentarze (1)
wiersz jest wyrzuconym nastrojem nie spełniania
obecnym stanem braku zjawisk w szarym życiu Dobry
wiersz bo wena i pobudzenie przez impuls w życiu
idzie w parze