Widziałam...
....Tym którzy stracili wiare ...
Widziałam Anioła o zachodzie słońca...
Kiedy niebo czerwonym płaszczem
Przykryło korony drzew i stawu lustro...
Trzymał w dłoniach kielich...
A na piersiach jego dostrzegłam
Jakby postać Orła Białego...
Rannego ptaka...próbującego lotu...
Lecz spod skrzydeł dumnych
Krople krwi...jakby łańcuch
Przykuwały
tęsknotę wolności i potęgi
Z bijącym sercem biegłam ku niemu
I wyciągnąwszy ręce....
chciałam go przytulić...
Ale nie mogłam się ruszyć...
Jakaś przepaść broniła dostępu...
Z wielkim płaczem padłam ...
jak raniony żołnierz...
I nie wiem ..jak długo leżałam
Z twarzą ukrytą do ziemi...
Aż poczułam delikatny dotyk dłoni...
Wstałam ...i nikogo już tam nie było...
Tylko w ciemności prześwit dziwny
Nad strumieniem ..gdzie woda cicho
pluszcze..
Stał Krzyż Zmartwychwstania....
I coraz to głośniej...
Spod jego ramion płynęły ku mnie
Słowa pieśni...
Kołyszące do snu spłakane dzieci
naszej ziemi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.