Wieczna optymistka
Wszystkim cierpiącym
Kochany odjechał na białym rumaku,
Koń pognał lekko jak płatek maku.
Ślady uciekinierów rozpłynęły się w oka
mgnieniu,
Jedynie kurz podąża w ich cieniu.
Jeszcze słychać głośne parskanie,
Jeszcze w powietrzu czuć rozstanie.
Na kolanach klęczy niewiasta,
Zdesperowana krzyczy już tylko basta!
W rękach chowa całe cierpienie,
Przez łzy czerwone stało się sklepienie.
Już nie słychać żadnego śpiewu,
Przestraszona sarna wygląda za krzewu.
Krople ciepłego deszczu zaczęły spadać,
Aniołowie chcieli jej odrobinę siebie
dąć.
Woda sprawiała, iż nikt nie ujrzał jej
plączącej,
Nie było widać w niej duszy cierpiącej.
Nadeszła biała pani i utuliła wszystkie
atomy,
Mgła przykryła lasy, kościoły i domy.
Schowała ją, by nie widział jej świat,
By nikt nie udzielał jej beznadziejnych
rad.
I nastała cisza, harmonia, niebo się
rozjaśniło,
Słońce swym ciepłem niewiastę
przytuliło.
Ciężkie łzy wysuszyły promienie,
Tęcza usunęła spod oczu cienie.
Z uśmiechem na twarzy wstała
księżniczka,
Zaczęła wrzucać jagody i maliny do
koszyczka.
Wyszła z lasu, wróciła do pałacu
ogromnego,
Szczęśliwa, nie miała już wzroku
przerażonego.
Choć cale życie była niepoprawną
pesymistką,
Po tym wydarzeniu stała się wieczną
optymistką....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.