Wieczność
Wieczności
Ku gwiazdom ognistym swą melancholię
kieruję
Dalekim gwiazdozbiorom, mgławicom,
galaktykom
W czerń kosmosu zagłębiam wzrok
rozmarzony
W pustkę wieczną, która nie jest pustką.
I tu, znacznie bliżej gdzie króluje
„miesiąc”
A Wenus swym blaskiem dodaje powagi
Słońce schowało się za naturę Ziemi
Ale ono tam istnieje, wiemy to na pewno.
Wędruje sklepienie w ruchu obrotowym
Lecz tylko jedna półkula w mym wzroku
istnieje
Czasem jakaś gwiazda spada dając komuś
nadzieję
Unicestwiona w locie, nim spadnie na
życie.
Liczę Zodiaki wymieniając ich nazwy
Kto je uhonorował znaczeniem niebiańskim
Każdy posiada w sobie tę część kosmosu
Nierozerwalnie związane z naszym
początkiem.
06.09.2018 Mirosław Leszek Pęciak
Komentarze (3)
Świetny wiersz, a poza tym zgadzam się z piorunkiem.
Pozdrawiam serdecznie.
Przyłaczam się do przedmówcy!!
Bardzo astralnie oddana treść.
Całość oddałeś, mistycznie.
Wszedłem po same kości, mięśnie - w ten wiersz.
I widzę czarną dziurę, która wchłania życie, które w
jej objęciach uchodzi!?
Wiersz ciekawy!
Pozdrawiam autora, serdeczności
Świetny wiersz, jakoś dotychczas niezauważony,
pozdrawiam :)