Wieczór Jesieni
Mały pajączek, którego nagle zaskoczyło
światło latarni.
Czy mu zimno?
Latarnia... od fioletu do jasnej bieli...
światło o małym zasięgu...
do piątego drzewa i z powrotem. Ulice...
ciche, dziurawe, z plamami światła...
kolorowy kot w krzakach, z białego domu
przy Dębie.
Dom... oaza ciepła. Ludzkie kolacje,
książki czytane w lóżkach, praca przy
biurku... telewizory... tyle telewizorów
widzianych z ulic... cichych, dziurawych
ulic z plamami światła.... kolorowe koty.
Kałuże w dziurach, martwe kałuże, samotne i
brudne.
Jesienne liście- łódeczki na oceanie ich
wód.
Liście z drzew.
Drzewa, miliony drzew, każde inne, ciemne,
bez wyrazu lecz szepczące swoją własną
bajkę na dobranoc. Bajki... o ludziach, o
zakochanych, o odurzonych istotach
szukających ławek, o nietoperzach i psach.
Psy... ujadanie psów.
Inne tony, inne piski, inne oczy pilnujące
czegoś nieokreślonego.
Każdy przy własnym płocie.
Płoty... wysokie i niskie.
Metal lub drewno, cegła lub kamień. Po
prostu ciemne ulice, tysiące ulic. Każda
podobna lecz inna.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.