Wieczór śmierci Boga
Błądziłem, przyznaję
Bo w świecie wyłudzonym nie ma miejsca na
fantazję
Wsłuchany w miarowy dzwon
W warkot silnika spleciony z wiatrem
Przyznaję
Śledziłem wasz ślad
Ubrany w nadzieję
Że przyjmie mnie świat wyklęty przeze
mnie
A ja zniknę mu sprzed nosa
W kruczych włosach
Tylko wiatr bezpalcy może schować dłonie
W anielską twarz może spojrzeć człowiek bez
twarzy
Gdy odszedł już Bóg
I schował się w kruczy świat
Który brukował sobie przez milenia
Dla roztoczy żarówka jest Słońcem, a
człowiek Bogiem
Spadł zygzakiem pajac z choinki
W narowisty szał
Jak kamień wpadł
Wieczór śmierci Boga
Błądziłem, przyznaję
Lecz błądziłem ścieżkami bogów
Siła człowieczeństwa zaklęta w poecie
Komentarze (3)
dawno mnie tu było, a tyle się działo...
niesamowite...
jak Ty umiesz pisać, Vidarze...
ja naprawdę tak myślę
pozdrawiam :)
Ciekawie to napisałeś. Twoje słowa potrafią utkwić w
głowie snując myśli dotyczące tematu. Pozdrawiam:)
każdy człowiek wędruje swoją ścieżką aby dotrzeć do
prawdy bo i słońce i byty inne tam są także.Czyż można
stwierdzić,że nie ma Boga, gdy tam nie dotarliśmy?
Wiersz refleksyjny dobry ,inspirujący.Pozdrawiam