Wielka Krzywda
Gdy Wielka Krzywda ze sobą pogada
rozlewa nagle ocean złości
absurdu klocki zaczyna układać
budując swoją świątynie podłości.
Ołtarze fałszu obleka pluszem,
stawia ciężkie nakazów lichtarze,
pisze biblię co mam, co muszę
jak się uśmiechać ona mi każe.
Zapala świecę co tydzień płonie
płomieniem który niczego nie grzeje,
w obłudne gesty ubiera dłonie
I teraz dobrze, i niech się dzieje
Jeszcze tylko swe dzieło wieńczy
stawiając wielki uronień krzyż.
Nocka już pękła, krwawi i jęczy.
Ty Wielka Krzywda spokojnie śpisz.
17.12.2006
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.