*.*
Roztańczony mym cierpieniem,
Niczym baletnica w kiczowatych
pozytywkach.
Uradowany mym grzechem,
jak diabeł z ciemnych czeluści.
Nadzieja twa była
Niczym pierwsza gwiazda na niebie.
Lecz zawsze dawałeś ją i
Z powrotem kradłeś do Siebie.
Płakałam, boleści chowałam,
Lecz przestałam się z Tym kryć.
Podeszłam do Ciebie,
z łzą w oku,
spojrzałeś na mnie wzrokiem ponętnym,
wiedziałam, że już coś we mnie pękło.
Twą niewolnicą się stałam,
Już do końca mych cierpień,
Do końca trwania.
Ty dalej balowałeś z powodu wygranej,
dalej drwiłeś z mojej przegranej!
Żal ogarniał,
Zamęt panował,
w mej głowie,
przed twą osobą.
Nastała cisza,
niczym w próżni,
świat mój umarł,
gdyś Ty go opuścił.
Lecz ta melodia ciągle w sercu grała,
wciąż nadzieje dawała,
jedyna nie powtarzalna symfonia,
z twej kiczowatej pozytywki,
tej z baletnicą,
która każdego zauroczeniem
okiełznywała…
Komentarze (1)
Trudny wiersz. Trzeba przeczytać go kilkakrotnie, żeby
uchwycić sens... Wydaje mi się, że trochę tu
niepotrzebnych słów. Ale ciekawy i dający do myślenia,
Plus +