***
Liście drzew barwnych otaczały mnie,
w kolorach ich
blask oczu był
jeszcze piękniejszy niż zwykle,
dłoni naszych złączonym splot promieniał od
czerwoności zachodzącego za horyzont
słońca, które udawało się spać.
Aż w końcu pod rozgwieżdżonym niebem
objąłeś mnie czule
i złożyłeś pocałunek prawie tak piękny jak
ten nasz,
pierwszy…
W uszach szelest liści, po których
kroczyliśmy wzdłuż alejki rozświetlonej
latarynkowym lasem.
Me palce raz po raz
dotykały to kasztanów w kieszeni przez
Ciebie ukrytych,
przed zimą mroźną, przed zatraceniem tej
chwili,
to palców twych,
które rozgrzewały mą zmrożoną dłoń bez dni,
miesięcy i lat… tych bez Ciebie.
We włosy mi wpadł liść brzozy chińskiej
jakby chciał powiedzieć, że Jesień dopiero
się zaczęła.
Wrzosu fiolet ozdobi znów mój smutny
parapet,
owoce jarzębiny, żołędzie, kasztany i
liście
rozweselą martwe wnętrze,
zapach świeżych owoców nasyci wonią
pokój.
A ja mruknę cichutko dopijając kawę w
dekadenckim kolorze
I wyglądając przez okno wieczorową porą:
Dziękuje Pani Jesień
za chwili czar, za wszelakie skarby,
którymi mnie co roku obdarowujesz…
Nad głową klucz kaczek, które wracają do
gniazd bo w puchu chmur nie mogą się
zagnieździć…
Przymykam powieki
widzę Twoje brązowe, ciepłe jak bursztyn
oczy
i tą Polska Jesień
wokół…
Matematycznym wzorom mówię radykalne
NIE!
Bo to przecież Magnetyzm Serc,
którego nie można w żaden sposób
porachować.
- Dedykuję mężczyźnie, dzięki któremu narodziłam się na nowo i ponownie uwierzyłam w miłość...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.