***
patrzę
na Twoje ramiona
których linia
przechodzi w horyzont
spijam
wschód słońca
z Twojej szyi
stojąc twardo na ziemi
gdy sklepienie
Twoich żeber
podnosi się i opada
zgodnie z kierunkiem oddechu
klatka moich dłoni
zaciska się wokół Ciebie
jak obręcz konieczności
raniąc stopy
oszronionymi ostrzami trawy
odchodzę
zabieram z sobą
jesienny zapach Twoich włosów
jak wróżbę
zimowego zachodu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.