***
drogim-Niedrogim krytykom, Mojemu-niemojemu światu
Prowadzę wojnę na wielu frontach
niezrozumiałości. To setna wojna mojego
podwnętrznego
świata z wyrytym imieniem i nazwiskiem
samotnego poety - ulice zbratały się już z
myślami.
Teraz tylko czekam aż jeden z drugim
orzeknie: to banalna wojna, banalna
nieoryginalność frontowa. Aż chce się
myśleć o tym
jak o głupim żarcie, głupim wierszu. Ale to
już obrażanie siebie,
to już więcej, niż tylko kawałek słowa,
kilka połamanych liter. To już połamany
ja-człowiek, ja-nieczłowiek. To już
połamane gałęzie
moich jawnych niedomówień. Stoję więc na
skrajni,
wsłuchany w kawałek pocisku - jak zwykle
trafia
tylko w panoramę wszystkiego co obok. Tak
rodzi się parodia
wszechwiedzących. Strzelać bez
zastanowienia, sortować śmiecie,
sortować śmiecie. Nie rozróżniać ludzi.
Pocieszam się
wiarą w piękno, w te banalne zestawienia
szumiącego morza
i nieodkrywcze odkrycia na niby, pozorne.
Pocieszam się
wątpliwościami i pewnością
racji-nieracji,
obecnością siebie pomiędzy. Pocieszam się
sobą-sobą.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.