***
od jakiegoś czasu mieszkam w złym pokoju
z jednym tylko oknem w parapet którego
wciąż kapie smutny deszcz.
Już dawno za oknem nie widziano słońca
chmury i ciemność dają Nieskończoną Noc
śpiew ptaków umarł przed narodzinami
a zabawki dzieci popsute ,zakopane
czekają jak zmarły na dzień sądu
który tutaj nie nadchodzi
zbawieniem...
od zawsze walcze z bałaganem
w pokoju który ma tylko dwa kąty
i drzwi zabite i zamurowane
w pokoju który ma tylko dwa kąty
szafka nocna ,łózko co nigdy nie słane
żelazna dziewica zna tylko złe sny
i choćby nie wiem jak było sprzątane
w kącie zawsze znajdziesz się Ty
gdy nie ma gdzie uciec bo wszystkie
drogi
prowadzą w miejsce gdzie strach i żal
gfdzie tylko zgrzytanie zębów i płacz
i kąt gdzie nadzieja nabita na pal
w dźwięku pustych ścian słyszę doskonale
echo samotności nieskończone bez dna
gdzie za nieskończonością czeka drugie
dno
symfonia w której coś gorszego niż zło
jest świadoma śmierć podświadomej
miłości
ratunek jej z góry skreślony twardą
linią
bezsprzeczny trybunał orzekł znienacka
wyrokiem co sznur na szyję owiną
zapalam lampkę która mdłym płomieniem
mdłym tak,że w lustrze nie widać nadziei
oświetla mi pokój i smutnym spojrzeniem
rzuca cień na ścianę nieczystym sumieniem.
Komentarze (1)
Zamyśliłam się nad Twoim wierszem, czuje tą Twoją
samotność.