Wiersz czterysta sześćdziesiąty...
Jako dziecko biegałem
po dworze spełniając
swe dziecięce marzenia
biegałem też po coś
i biegłem też po nic
teraz bieg mój zwolnił
lat przybyło ale
ciągle jestem w ruchu
by w miejscu się nie zatrzmać.
A kiedy śmierć przyjdzie po mnie
wargi zagryzę nic nie powiem
a Ty w milczeniu na mnie spojrzysz Boże
a ja będę wiedział
jestem w raju.
I jest taka tęsknota
której trudno się pozbyć
to tęsknota za
spojrzeniem kochających oczu.
A dziś nigdy nie spotka się z jutrem
bo osobne drogi mają
dziś idzie w teraz
jutro idzie w później.
I nim miłości ciebie spotkam
jakiś znak mi przyślij
ale nie przysyłaj mi nigdy kropki
bo kropkę się stawia na końcu
a przecież miłość
się nie kończy.
Komentarze (4)
Kiedy kończą się lata beztroskiego dzieciństwa chętnie
z nostalgią powracamy we wspomnieniach do dni, które
sprawiały nam radość :)+
- kropka, bieganie - podoba mi się ten wywód...
fajnie z tą kropką...
Pozdrawiam serdecznie ...