Wiersz do lustracji
Drodzy moi, proszę uprzejmie
ów wiersz zlustrować szczerze.
Będę pisać dziś o sejmie,
o naszym rządzie, o premierze.
I już ochotę mam z Andrzejem
w pole się wybrać na dni kilka.
Lecz myśl o wekslu dziwnie uwiera
mą skromną głowę, niczym szpilka.
Renatka też krzepka dziewoja,
czystej Ojczyzny obrończyni.
Lecz trwoży się już dusza moja,
co też ten owies z nią uczynił?
A może Romka wziąć na tapetę,
przejechać się po nim ile wlezie?
Maturę zdałam, lecz niestety
ten typ urody mnie nie bierze.
A może Jan Maria to mój cel?
Więc łuk swój napnę i się przyłożę.
Czy trafię celnie, niczym Wilhelm Tell
jabłuszko platformy- dobry Boże?
Rysiek? Wojtek? W oczach miga
plejada postaci z lewych ław.
Lecz szkoda pióra i zapał wygasł,
przejdę na prawo, dumna jak paw.
Cóż, Zytę pewnie wezmę w obroty,
minister finansów, kobieta zuch.
Lecz mogę z tego mieć kłopoty
-Beata me imię, lecz nie TW...
O Jarku, Lechu coś napisać?
Hmm, boję się o nich pisać tu.
Przecież to IV Rzeczpospolita,
z szafą Lesiaka, brak mi już tchu..
Gwiazd w naszym rządzie jest bez liku,
jest komu przypiąć wiele łat.
Czas dobyć szpilkę i kłuć satyryku,
kłuć, póki w oknie nie ma krat.
Lecz czuję że daremna satyra,
wszak siebie sami wykańczają.
A naród się śmieje i...dalej tyra.
aby utrzymać tę calą zgraję.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.