Wiersz zagrzybionych
na grzyby!
Pogodną nocą w blasku księżyca
Gdzieś się spotkali grzyb i grzybica.
Gwiazdy i księżyc mrok rozświetlały.
Ona zgorzkniała a on zgrzybiały.
Nie był szatański, tylko prawdziwy.
Wiekowy, wcale nie robaczywy!
Choć brodę srebrzył szron,
Miał twardy, prosty trzon.
Otoczyły ich białe pleśniaki,
Słowa zwolna zmieniały się w szloch.
Zróbmy coś nim nas zjedzą robaki,
Lub próchnica obróci nas w proch.
Przyjdzie nam wkrótce zginąć niechybnie
Może załóżmy tu swoją grzybnię?
Nim przyjdzie sezon gryp
Przy grzybie stanie grzyb
Mrugały do nich nocne świetliki
Gdy rozsiewali w krąg zarodniki
Wilgoć i ciepło. Nie trzeba wiele,
Tylko ten cichy igliwia szelest...
On jej powiada: myśl pozytywnie,
Zróbmy to jeszcze wegetatywnie?
czekał ich miękki mech
i fragmentacja plech.
a moze zupę grzybową?
Komentarze (1)
Uczuć cały poemat
tam, gdzie właśnie ich nie ma :)
Kapitalny wiersz
Pozdrawiam