Wierszydło
Coś mignęło, coś błysnęło,
coś upadło i znowu wstało.
To wiatr popycha nowe życie,
przez październikowe zorze,
do listopadowej, białej nocy.
Drzewo nie trzyma już liści,
gałęzie były za słabe,
serce było za ciche,
a mądrość pozostała w dali
Zamknęły się zielone oczy,
zaspane światem,
ponaglane deszczem.
Nie ma parasola czerwonego,
już nas nie zakrywa,
nie pokazuje prawdy.
Uciekłaś na szarej chmurze.
Nie gonię, nie podnoszę nogi.
Zatopiłem się w horyzoncie.
Głęboko wstąpiłem do piekła.
I się cieszę, i podaję Ci rękę.
Komentarze (2)
świetny... Jesiennym klimatem, o niej, o życiu...
Zmysł i wyobraźnia idą u Ciebie razem ,brawo