Wierszyk bardzo taktowny
Wstaję co rano, parzę herbatę,
lustro paskudzę swoim odbiciem
i w zamyślenie popadam czasem –
nad niczym wielkim – nad własnym
życiem.
I konstatuję, tak spoglądając
na podstarzałą, bliźniaczą gębę,
że już nie jestem kim kiedyś byłem,
a za niedługo kimś innym będę.
Tak – lada dzionek coś strzyknie,
piknie,
jakaś łysinka,... jakaś proteza –
niezbyt radosna to perspektywa,
pociągająca też bardzo-nie-za.
Więc by nikogo w lata nie wciągać,
by wam nie zalśnił siwy włos pierwszy
nad tą lekturką – basta, kochani!
Wielce taktownie kończę ten wierszyk.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.