Winny Anioł Stróż
Już wieczór ziemię spowija,
szron smętnie spać się układa,
w suche badyle parkanu
pijane szeptanie upada.
Przez czkanie i seplenienie
skarga z oparów wyłania,
z powagą wydana na ziemię,
jak mówca, w sensie się słania.
„ Nie moja to wina, mój Boże,
to Anioł Stróż pijaczyna,
zaciągnął mnie na bezdroże,
na jedną lampeczkę wina.
Mówiłem, że czas do domu,
gdzie połowica, dziateczki,
a on, że nie powie nikomu,
i dalej polewa szklaneczki.
A teraz on chrapie tam w rowie,
cwaniak, zimna nie czuje,
mnie czeka potyczka z mową
i wulkan w domu buzuje.
Ty Boże wysłuchaj mej prośby,
uwolnij mnie od nałoga,
ten drugi niech będzie porządny,
do domu zaś prosta droga.”
I ruszył wężowym szlakiem,
wiedziony wyrzutem sumienia,
Stróż Anioł na nim okrakiem,
przyczynek ludzkiego cierpienia.
Mnie ręce opadły bezradnie,
nie takiej tu chciałam puenty,
jak można być abstynentem,
Anioły też lubią procenty.
Komentarze (5)
ironia i humor ciekawa mieszanina
pozdrawiam
Treść chcę jeść.
Żeby jeszcze mniej ślicznych rymów gramatycznych,
to (w mojej ocenie)..w raju byś gryzł ziemię.:)
No i się ubawiłam wierszem...humor przedni na dzień
dobry :)Pozdrawiam
z humorem pozdrawiam
Fajny z humorkiem. Każdy w
czymś gustuje:-) . Pozdrawiam