Winowanie
Roi się. Pod kopułą, bo niby gdzie miałoby
się roić? Przy kilku promilach świat nie
podlega żadnym regułom. Odpuszcza sobie
wszystkie, pobekując pomiędzy kolejnymi
łykami. Taka puszka od browca...
Zgnieciona, po niezbyt skoordynowanym
wyrzucie, powinna wylądować na jakimś meblu
albo podłodze. A te tutaj nie. Te są inne.
Odporne na prawa fizyki zbiły się w
rozedrganą chmurę i jakiś metr nad głową
udają rój pszczół, bzyczących z aluminiowym
pogłosem. Wyciągnąłby rękę, ale boi się.
Nie wie czy nie użądlą.
Albo szafa. Dwoi się, troi. Wybrzusza, to
znowu zapada do środka od lewej strony.
Pochyla się nad Krzyśkiem, by zaraz umknąć
pod ścianę jak te wszystkie baby, które
niby chcą, ale jak już w końcu ma do czegoś
dojść, to nagle mają okres. Trzeci raz w
tym samym miesiącu. Zapaliłby, ale znowu
się boi. Tym razem wciągnąć w płuca
pszczelą rodzinę, nie daj Boże, przewrócić
szafę w której Anka, posegregowana według
pór roku i kolorami, czeka na
zmartwychwstanie. Tak po prawdzie, to czeka
Krzysiek. Na pewno bardziej. Czasem wtula
się w te wszystkie swetry, sukienki i
płaszcze. Wdycha, zwietrzały już zapach
piżma i bergamotki. Zamyka za sobą
skrzypiące drzwiczki i znika. Niezbyt
skutecznie, bo już po chwili świat upomina
się o niego, po to by przeżuć i wypluć,
gdzieś tak o trzeciej nad ranem w jakiejś
ciemnej uliczce, upstrzonej innymi ludzkimi
ścierwami.
A Anki jak nie było tak nie ma. I tak już
ma być. Podobno zawsze. Zawsze... Ile to
czasu? I czym różni się zawsze od nigdy?
Krzysiek nie ogarniał tych pojęć. Siebie
też nie ogarniał. Ani na trzeźwo ani po
pijaku. W pijackich zwidach podróżował, bez
wyłażenia z barłogu, po miejscach do
których mieli pojechać, po wewnętrznej
stronie ud, które kończyły się kolejną
niedonoszoną Agatką albo Tomkiem. Drzewem
pod którym grzebali płody. Drzewem, które
rosło za nie wszystkie. W wietrzne dni
zdawało się Krzyśkowi, że to nie wiatr
zawodzi tylko one płaczą. Albo Anka. Nad
nimi wszystkimi. A już nad Krzyśkiem
najbardziej. Mówiła, że go nie poznaje. Nie
miał o to żalu, bo sam już siebie nie
poznawał odkąd wrócił z Afganistanu. Ciągle
był zdenerwowany. Miał kłopoty ze snem i
skupieniem się na jakimkolwiek zajęciu. Nic
nie sprawiało mu przyjemności. Nawet seks.
Jego ruchy i reakcje były mechaniczne. Anka
musiała to czuć. To i bezradność.
Niedoskonałość siebie i całego świata na
którym, może niepotrzebnie, próbowała
zostawić jakiś ślad. Aż w końcu pękła.
Niezbyt spektakularnie skoro przegapił ten
monent i wszystkie poprzedzające go
zwiastuny.
Babcia mówiła, że dusze samobójców umierają
razem z ich ciałami. Taka kara za
najcięższy z grzechów. Podobno. Krzysiek
jakoś zawsze uważał, że to nie grzech tylko
wolna wola. Może dlatego, kiedy Anka
przerzucała sznur przez najgrubszą z
gałęzi, wlewał w siebie kolejne piwsko,
skupiony wyłącznie na wymianie płynów w
swoim organiźmie. Pal licho duszę
odwieszoną na gwoździu przy jego pryczy w
Ghazni. Lżejszy o te dwadzieścia jeden
gramów mógł się już nie przejmować niebem
czy piekłem. Składał się z ciała i był
tylko nim. Bez żadnych następstw i jak się
miało okazać... również bez Anki. Był
nikim. Wrakiem, który dalej nie popłynie,
choć wciąż jeszcze stwarza pozory,
przelewając przez gardło kolejne oceany.
Pięćdziesiąt złotych za patrol. Tyle jest
warte życie żołnierza. A przecież "jak
wybuchnie mały ajdik, to nawet jeśli nie
rozwali tego Rosomaka, to i tak temperatura
w środku będzie taka, że poparzy drogi
oddechowe. Ten przed świętami był
stukilogramowy, więc nawet nie chcę sobie
wyobrażać, co tam była za masakra... Czasem
lepiej siedzieć na pancerzu, bo jak walnie
większy ajdik, to nas wszystkich rozrzuci i
być może przeżyjemy. W środku nie ma
żadnych szans. Tamtych pięciu siedziało w
środku. Porozrywało ich na kawałki. Wiem,
bo żołnierze jeździli zbierać".
Po co Pani tu przyszła? Zobaczyć ile
zostaje w żołnierzu człowieka, kiedy może
już odłożyć broń i przestać się bać? Otóż
żołnierz nie przestaje się bać. Wojna jest
w nim już do końca. Za każdym razem gdy
zamknie oczy albo usłyszy huk. Choćby i
pękniętej opony. Ten strach wylewa się
przez jego usta. Rozłazi po domu. Skapuje z
balkonu i wsiąka w rabatki. Później wyrasta
z tego trujący grzyb albo bluszcz. Ten
stłamsi wszystko, co nie jest aż tak
zachłanne na przestrzeń. A tej będzie coraz
mniej. Aż w końcu zostanie jej tyle tylko,
by pojedynczą smugą mogło wkraść się
światło. Ono obnaży całe to szaleństwo.
Może gdybym nie wyjechał... Albo został
adwokatem. Tak jak życzył sobie ojciec. Wie
Pani, że oni tam obwieszają ładunkami
kilkuletnie dziewczynki? Podchodzi toto i
prosi o cukierka, a pod sukienką zdalnie
sterowana bomba. Myśli Pani, że dusza też
ulega rozerwaniu? A jeśli tak, to czy
zbawienia dostąpi każdy kawałek czy tylko
te większe? Bo taki drobiazg, to zawsze się
gdzieś zapodzieje, a potem weź i szukaj
wiatru w polu.
Wariat z Ługowej. Fajna ksywa. I pasuje.
Zwłaszcza gdy rój złotą chmurą opada na
dywan, posłuszny jak nigdy wcześniej...
udaje psa. Cocker spaniela, który patrzy na
mnie smutniej nawet niż patrzyła żona. Nie
chciałem spalić całego lasu. Chciałem
ukarać jedno drzewo. To, które użyczyło jej
gałęzi. Reszta, to przypadkowe ofiary
jakich wiele na wojnie. Nie rozumie Pani?
Nieważne. Choć ważniejsze od jutra.
Jałowość po horyzont. Pogorzelisko i myśl
powracająca jak bumerang - że tam, na tych
zgliszczach, nie podnosił się dym. Ani
nawet mgła. Że to były dusze. Dusze drzew,
ulatujące do swojego nieba.
Krzysiek celowo wybrał dłuższą drogę. Taką,
żeby mijać stację paliw na której stoisko
monopolowe kusi chwilowym znieczuleniem. A
więc stacja paliw, później stary młyn i
wreszcie tory. Trochę trzeba było poczekać
aż wreszcie dało się słyszeć znajomy gwizd,
a szyny zaczęły drżeć i drżały coraz
bardziej jakby przeczuwając zamiary
wędrowca. Pociąg zbliżał się do niego z
ogromną prędkością. Żeby się zatrzymać
potrzebował kilkuset metrów. Krzysiek tylko
powodu. Powodu, którego nie znał.
Cytat, to fragment wypowiedzi żołnierza
przebywającego na misji w Afganistanie.
Komentarze (11)
Pięknie wszystkim dziękuję.
Pozdrawiam :)
Kruchość ludzkiej psychiki jest trudna do
zdefiniowania bo każdy inaczej reaguje na stres. W tym
roku samobójstwo popełnił mój znajomy, nie radził
sobie z życiem, winił siebie za niepowodzenia.
Wracając do tekstu, podoba mi się poetyckość porównań.
Mnie poruszył twój wiersz i skłonił do refleksji.
Wstrząsające, jakie skutki wojna wywołuje.
ZamieszcAm fragment mojego wiersza tu opublikowanego,
p.t. „Psy wojny”.
„ A wcześniej Afganistan stał się walki polem -
tam dzielni Talibowie państwo założyli.
Inny sposób myślenia Busha chyba bolał,
wypowiedział im wojnę pod wrażeniem chwili.
Znów na wojnie Polacy i znowu ofiary...”
Z braku czasu rzadko czytam tak długie treści, ale
tutaj warto było się zatrzymać, no cóż tak
traumatyczne przeżycia mają niewątpliwie silny wpływ
na naszą psychikę, sądzę, że do końca życia, nawiasem
mówiąc Jorg Wolf - Ryszard, który czasem tutaj pisze i
jest świetnym malarzem mógłby coś powiedzieć na temat
tego typu przeżyć, bo przeżył je na własnej skórze,
stąd często jest mrok w Jego ciekawych wierszach. A
Twój wiersz Autorko Ewo przeczytałam jednym tchem, msz
to bardzo dobra proza, z pewnością wybijasz się na tym
portalu, nie każdy jednak potrafi to docenić,
niestety:(
Miłego weekendu życzę :)
Wytrawne. Trochu zostaje goryczka gdzieś z tyłu.
Jednak efekt odświeżający jest niezaprzeczalny.
Bardzo Ciekawie napisane!
Pozdrawiam.
Bardzo dobra proza, przeczytała z wielka ciekawością.
Tekst o traumatycznych przeżyciach, na pewno zostanie
w mojej pamięci.
Pozdrawiam:)
Cytat jest wwiarygodny - tyle ,ze wpleciony w skrajną
manipulację przeliczająca wartośc zycia zolnierza na
pieniniadze - w tym przypadku - na male pieniądze.
_jezeli ktos po pieniądze tam pojechal - to otrzmałto
- czaego chciał... - w konkretnym przypadku -
dodatkowe 50 zł ztytułu udzialu w patrolu.
Całośc przypomina umiejetnie poprowadzony bełkot osoby
poddanej psychozie po cięzkichbyć moze przejsciach- a
na pewno w nieprzytomnosci po srodkach
psychoaktywnych.
Narracja bardzo jednostronna (jednostronnie falszywa)
i nie wiem dla jakiego celu napisana.
Pozdrawiam:)
Przeczytałam na jednym wydechu.
Tragiczna historia opisana z polotem. Zlecone wojny
zawsze są drogie.
Każda "dusza" umiera z ciałem.
Kościelne nauki na ten temat są wierutnym kłamstwem...
Pozdrawiam