Wiosna
Skonać przyszło, zaiste czy jest inna
droga?
Wokół doły nasiąkłe krwią po bohaterze,
Sam bohater tam leży, drga mu ciągle
ciało,
Czy krwi z umysłów naszych jest wam jeszcze
mało!?
Czaszka z dwóch stron otwarta nektar życia
sączy,
Nie on jeden są setki, tysiące!
Jeden strzał…
Wkrótce ja także do martwych dołączę.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie –
związali ręce…
Święć się Imię Twoje – na szyję sznur
zapletli…
Przyjdź Królestwo Twoje – prowadzą
nad urwisko…
Bądź wola Twoja – czuje oddech
śmierci blisko…
Spojrzałem…dobry Boże! Jakby jeszcze
żywi…
Stosy ludzkich gardeł wołających do
siebie,
Wkrótce ziemia ten obraz wraz ze mną
pogrzebie.
Wszystkie oczy otwarte, jakby gdzieś
wpatrzone,
W momencie wystrzału mocno rozchylone.
Żadne z serc nie bije, jeno moje wciąż
walczy,
Za mną kat z pistoletem, lecz mi nie
wystarczy.
Szarpnę się raz jeszcze, choć na nic
wszystkie próby,
W powietrzu czuję siarkę, narzędzie mojej
zguby.
Chorąży jest obok – padł strzał
– wleciał do dołu,
Z drugiej generał, na piersi wstęga
honoru.
Krzyczał coś do mnie, nim go workiem
uciszyli,
Upadł na kolana, kiedy skroń swą
odchylił.
Nogą jeden z Armistów zepchnął go z
urwiska,
Gdy upadł to dobili bagnetem już z
bliska.
Zarzynani… jak świnie, zaś my przecie
ludzie!
Umieramy w hańbie, po służby wielkim
trudzie.
Moja kolej…, lufę ciepłą czuję na
karku,
Nie widzieć, zamknę oczy, z dumą prosto
stanę,
A klucznik do wieczności powita wojsko w
bramie.
Nie mogę, sznur nie daje! Głowę mocno
ściska,
Ręce z karkiem spętane pchają w głąb
urwiska.
A jeszcze przed godziną mundur
szykowałem,
Wychodząc z bram Kozielska zhańbić się nie
dałem
A teraz skrępowany nie mam już godności,
Wiem, że gdy upadnę zostaną jeno kości,
Że ziemia bez krzyża zapomni moje imię,
Że las i ta mogiła wciąż będą niczyje.
Nie ma śmierci ni życia, jest tylko
cierpienie,
Ledwo stojąc stopami rozkopuje ziemię.
Przysypuje tych w dole, w grudy krew się
wpija,
Panie wybacz w dniu śmierci temu, co
zabija!
Moja żono – bądź zdrowa,
Mój synu – czcij ojca,
Gdy mężnych sił doczekasz, tyś nowy
obrońca.
Mą szable zabrali, obrączki nie
znaleźli,
Ukryłem ją kochana, tu z ciałem
przywieźli.
Niewypał! Łuska kuli tylko zaiskrzyła,
Przeładowują pistolet – jeszcze życia
jest chwila.
Chcę odejść – strzelajcie! Zakończcie
to w końcu!
Bym spełnił przysięgę, złożoną memu
wojsku.
Ach, bracia, już idę, szykujcie z ciał
posłanie,
Gdy oddam tu ducha, będziemy wspólnym
ciałem.
Przykłada ponownie i spust znów
naci…(ska)
Minęły trzy lata, nim las ujawnił
zgliszcza…
Leżę w dole umarły pośród towarzyszy,
Gdzie spojrzę blade twarze – ciemność
mnie dotyka,
W suchocie zmarzłej ziemi duch ze mnie
umyka.
Wy, co jeszcze żywi, poznajcie nasze
imię,
Od dnia dzisiejszego po kres dni –
Katynie…
Fragment ustepu dramatu W KRĘGU CIENI
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.