wiosną
Moje miasto wiosną budzi się powoli,
Jedno oko otwiera, gdy latarnie gasną,
W środku nocy budzi się na ławce w parku
I nie może zasnąć.
Moje miasto wiosną się odradza,
Od zimnego słońca kręci mu się w głowie,
Wałęsa się po Rynku, ludziom w twarz
zagląda
Spod przymkniętych powiek.
Oni jacyś dziwni- zresztą tak jak
zawsze.
Może mniej kłótliwi, trochę bardziej
mili…
Bóg zesłał im śnieżycę i kilka dziur w
dachu
Na Prima Aprilis.
Tramwajarz zmarkotniał i mniej się
uśmiecha.
Choć tyle miał na głowie, w zimie był
radosny.
Poeta z domu za rogiem zmarł przedwczoraj
rano,
Pierwszego dnia wiosny.
Ja wiosną otwieram wszystkie czarne okna,
Chociaż przez nie czasem sakramencko
wieje,
Od przeciągów bardzo szybko się
przeziębiam
I łatwo zdrowieję.
Dozorcę zabrało pogotowie w piątek,
Bo nie wytrzymało jego końskie zdrowie,
Tramwajarz mu powiedział, że nie będzie w
kwietniu
Niedzieli Palmowej.
Może wydobrzeje, nim się skończy wiosna,
Może cicho umrze- po czterdziestu
latach…
Chciał, by go pochować pod bzem na
podwórku
Przed początkiem lata.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.