Wiosna
Utknęła w korku na autostradzie, ale...
Droga była długa i kręta.
Szłam wśród gęstych drzew
raz po raz wypatrując jakiegoś drogowskazu.
Wietrzny, ciepły dzień zapowiadał się
fantastycznie.
Idealnie.
Park usiany wonnymi kwiatami
i zieleniejącymi się trawami
zachęcał do spaceru i refleksji.
Wpatrzona w sklepienie czarne od
ciemnozielonych liści,
nie zważałam na nic.
Pochłonęła mnie cudowna atmosfera panująca
w parku.
Drzewa magicznie tańczyły
i z wiatrem układały kolejną pieśń.
Dróżka powoli ściemniała się,
a klimat zagęszczał nieodkryte tajemnice
tego miejsca.
Cisza, spokój.
Jakieś to nienaturalne.
Jednak szłam dalej...
Ciepłe powietrze zachęcało do życia.
Korony drzew chyliły się ku dołowi.
Liście na moich oczach zieleniły się i
rozwijały.
Falowały przy delikatnym podmuchu wiatru.
Drobne krople rosy powoli spływały po
cienkich łodyżkach
poszczególnych liści,
zatrzymując się na rogach,
by spaść, bezszelestnie przecinając
powietrze
i zniknąć w suchej glebie,
przeniknąć do zasianych tam przez wiatr
drobnych,
czekających na wilgoć nasion
i dać im życie,
by te przebijając sie przez swoją skorupkę
wypuściły korzonki i listki i przy
odrobinie światła urosły
i pozwoliły przeprowadzić proces
fotosyntezy.
Kwiat a w nim słodki nektar przyciągnie
pszczółkę,
która zbierze nektar i wraz ze swymi
siostrami
stworzy słodki miód w wielkim plastrze...
Zadumałam się.
Usiadłam na trawie i rozmyślałam.
Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam...
...już śpieszy do nas ze słońcem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.