Wirus- przemiana
Dziś spacerek na zakupy,
strach przeleciał koło pupy.
W kłębach ludzie jak obłoki,
wirus straszny skośnooki.
Żwawo wszyscy uciekali
ręką usta zasłaniali.
Oczy strzegły okulary,
w strachu nawet po dwie pary.
Każdy płuca swe nadyma,
tlen jak w baku w trasie trzyma.
Jak nie trafi żaden pech,
starczy może jeden wdech.
Kilku pełza już po trawie,
kolor twarzy siny prawie.
Pewnie tlen się im zeruje,
wirus z Wuhan zapunktuje.
Kilku jednak z bronią wyszła,
pomoc z flaszki rychło przyszła.
Akcja zatem szybka była
i kieliszek przechyliła.
Werdykt zatem dosyć krótki,
wirus nigdy nie pił wódki.
A kto razem się napije,
wspólnie w zgodzie odtąd żyje.
Po libacji z bólem głowy,
wirus stał się sezonowy,
Takie właśnie mamy skutki,
gdy się gość napije wódki.
Odtąd Wuhan regularnie,
wzmacniał ciała im witalnie.
Przyjaźń przecież zawsze w modzie,
życie razem zwłaszcza w zgodzie.
Komentarze (5)
:)) korona stała sie celebrytką także w poezji,
najlepszy ;)
Gładki choć nie ustrzegł się od błędów jednak na plusa
zasłużył :)))
świetny:)
pozdrawiam
:)))) bardzo dobry pomysł- śmiechem Go, tego wirusa,
koronę mu zrzućmy! Paniki nie twórzmy.
Lubiący alkohol zawsze znajdą wytłumaczenie na jego
picie...świetny prześmiewczy i pouczający
wiersz...pozdrawiam.