Witkacy moje szaleństwo III
część III
Czy ja tak bym umiał skończyć życie
swoje
Pod dębem na łące gdzie Polesie moje
Wśród wrześniowych blasków upiornego
słońca
Łanów traw ognistych zapachów bez końca.
Myśli pogodzonych ogolonej brody
Kobiety kochanej leżącej bez trwogi
Kiedy ruch na wschodzie spienionym
galopie
Pędzi tabun koni szalonym ukropie.
I ja też straciłem wtedy jednej chwili
Pokolenie przodków od czerwonej siły
U niebiańskiej ciszy Ukraińskim siole
Spotkam Witkacego przy brzemiennym stole.
Świeca rozpalona rani ręce moje
Przez obrazy płynie wypala podwoje
Brzask wytopi świecę losy plan obraca
Nie dla Ciebie będzie artystyczna praca.
Porzuć myśli światłe robaku kultury
Nie dla Ciebie wznoszą dziś Sybilli mury
Idź pomagać bliźnim czynów swych potęgą
To we wszystkich sercach uwolnisz ich
piękno.
Komentarze (35)
tak sobie pomyślałem może rzeczywiście mój wiersz jest
za mocny jak na ten portal
może nie wyraziłem tej myśli jasno kuzynka też
wykazała się tchórzostwem bo jak by dała się zgwałcić
to kto wie może przeżyła by wojnę?
dlatego wiersz ma tytuł Witkacy moje szaleństwo. Wtedy
nie mogłem pogodzić się z krytyką mojej twórczości i
czułem że Świat mi się usuwa z pod nóg. Obrazy
malowałem w wojsku odbywając zasadniczą służbę
wojskową. Przez dwa lata byłem w klubie żołnierskim i
oprócz propagandy pułkowej malowałem obrazy. Samotność
i nocne malowanie obrazów nieraz doprowadzały mnie do
dziwnych konkluzji o Świecie i moim bycie. Gdy w końcu
postanowiłem kształcić się dalej Pani na egzaminach
wypunktowała moje błędy. Wróciłem do jednostki
zgaszony i pogodzony ze śmiercią, nic na to nie
poradzę, wtedy zadecydował list w którym dowiedziałem
się że przyjęto mnie do drugiej uczelni o innym
profilu (fotograficznym) i to mnie wyrwało z
otępienia. Tak moja rodzina 17 września poniosła
straty w niejasnych okolicznościach ponieważ mieszkali
na wschodzie jedna z kuzynek ratując się przed gwałtem
rosyjskich przyjaciół wyskoczyła przez okno, a dziadek
od strony ojca jako przedwojenny granatowy policjant w
tych dniach został przez Rosjan rozstrzelany. Nie
oczekiwałem, że komukolwiek to się spodoba bo i chyba
nie może wiersz jest przepełniony moim bólem. Jednak
na końcu znalazłem swoją drogę w życiu i tyle. Nie mam
urazy... przepraszam jeśli ktoś poczuł się nim
rozczarowany pozdrawiam Robert
Wiersz czytałam z zaciekawieniem Miłego dnia:)
W trzecim wierszu jest dla mnie fałszywa nuta. Ja
postrzegam śmierć Witkacego jako tchórzostwo, a nie
jako bohaterstwo. A Ty zaczynasz wiersz od słów "Czy
ja tak bym umiał skończyć życie swoje?".
On 17 września wiedział, co nam przyniesie najazd
Rosjan, a że miał wolę osłabioną eksperymentami z
narkotykami więc uciekł. Nie chciał tego przeżywać.
Dalej piszesz "I ja też straciłem wtedy jednej chwili
Pokolenie przodków". Co to znaczy też? Czy Twoi
przodkowie popełnili zbiorowe samobójstwo, czy
zginęli? Porównywaniem tak różnych śmierci czynisz
despekt własnym przodkom.
Dwie pierwsze części mi się podobały, za trzecią nie
masz ode mnie punktu.