Witraże
Strudzony mękami życia.
Zmęczony rokiem picia.
Z napuchniętą mordą
z kumplem mym
najlepszym witając się,
tak z mą wódką...
W szaleńczo szarym świecie
Czy to w zimie, też w lecie.
Upadajac w szczątkach wiary.
Widząc jedynie bezlitośnie
krwawiące rany.
Tu dostałem wpierdol,
tam przywitałem się z ulicą.
Jedząc resztki zamieszkały pod
psią piwnicą.
Nie widząc problemu
Przechlałem mego syna
pierworodnego...
Dziś leżę tu w prosektorium,
zastanawiając się co to za montstrum...
W grudniu mrozem nietknięty
Przy odwiedzinach w tydzień następny,
w mieście kamieni i świec.
Zupełnie przez rodzinę pominięty.
Za płynem tym już nie tęsknię.
W piekle me miejsce.
Pełen pogardy i żalu
Zabiłem siebie.
Człowieka, jakim niegdyś byłem...
Dla tego całego pieprzonego alkoholu...
Komentarze (9)
Dziękuję za konstruktywne wypowiedzi... Za te mniej,
już nie.
Wiersz jak spowiedź.Przejmujący. Pozdrawiam.
leży sobie w grobie i gnije
- żałuje, że się już nigdy nie
napije.
Pozdrawiam serdecznie
"Jak dobrze mi w pozycji tej, w pozycji
horyzontalnej..."
bardzo mocny, budzi silne emocje i niepokój
Świat mieni się kolorami, tylko my nie potrafimy ich
dostrzec. Dramatyczny i przez to prawdziwy, bo o ile
nie dotyczy Ciebie, z pewnością dotyczy wielu.
Człowiek może wygrzebać się z najgłębszego dołka,
jeżeli tylko chce i może zacząć nowe życie. To nie są
banały taka jest prawda trzeba chcieć i wierzyć,że
można tylko tyle!
Ułaaaa... niezle wyznanie…
Pozdrawiam.
Mocno i dobitnie. Jest w tym wierszu coś przeklętego.
Trudny temat wybrałeś, ale trzeba przyznać, że dałeś
mu radę.
Pozdrawiam.
Ciekawe pozdrawiam