Władcza choroba
Na zdrowie!
Kto raz doświadczył uroków władzy,
Chce być rasowym kapitalistą,
To nic, że inni głodni, czy nadzy;
Jeśli ma władzę, wolno mu wszystko.
Nie mam pojęcia jak to się dzieje,
Nad rozwiązaniem próżno się trudzę.
Sprawy w swe ręce wzięli złodzieje
I to niestety przeważnie cudze.
Władza uczciwa jest w każdym calu,
Choć czasem wplącze się w jakieś jatki.
Podobno chora - leży w szpitalu;
Tam ją zamknęli do izolatki.
Nad zdrowiem władzy wciąż wiele sporów,
Żadnej poprawy nadal nie widać.
Konsylium zebrać nie może quorum.
Trudno mu będzie opinię wydać
Władca swe winy zwala na innych;
Z jakąś bakterią pewnie się skumał.
Uparcie twierdzi, że jest niewinny;
Wyrok w tej sprawie wyda trybunał.
Władza jest głucha, uszy ją bolą,
Nie chce pigułek połykać więcej,
Bardzo nie lubi gdy dermatolog,
Znów jej zaczyna patrzeć na ręce.
Lekarz diagnozę przyniósł na tacy.
Trochę się boję głośno powiedzieć:
„Chory nie może chodzić do pracy,
Chory koniecznie powinien siedzieć!”
amen!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.