Wołanie o pomoc
Znowu milczę znów lawina słów mi uciekła
patrzę w niebo szukam tam rozgrzeszenia
ja nikczemnik uwięziony w obroży
cierpienia
przez mgliste ścieżki życia wędruje do
piekła
Niesłyszalny , niewidzialny dla tłumu
człowieczego
kamienne serce dźwigam w nieczystych
dłoniach
ja podróżnik ciemność spływa po moich
skroniach
przez zawiłe ulice wędruje do świata
podziemnego
Niewyobrażalny , nieskończony biegnie
czas
myśli krążą po mojej głowie jak krew po
zyłach
ja niewdzięczny we mnie miłość się
skończyła
przez zagmatwane drogi wędruje w hadesowy
las
Znowu milczę lecz w duszy wołam Cię dobry
Boże
patrzę w niebo stęskniony i czekam na znak
od Ciebie
ja człowiek słaby , grzeszny , podły jestem
w potrzebie
proszę Cię Boże uratuj mnie bo nikt inny mi
nie pomoże !
Komentarze (2)
Moze warto by zmienic kilka rymow typu:
rozgrzeszeni-cierpienia, dloniach-skroniach, dodac
pare przecinkow. poprawicz rytm. Przeslanie wiersza
glebokie, wiara w Bogu. Czuje, jakoby to byla spowiedz
ostateczna czlowieka cierpiacego.
Myślę, że naprawdę dobry wiersz. Ujawnia się tu
wspaniałe zawierzenie Bogu, aż pozazdrościć takiego!
Pozdrawiam.