Z wolna...
Ciepłym zapachem kobiecości
Cichutko utulę myśli spłoszone.
Zanurzę się w uczuciu bliskości
Wszystko nie ważne, zamglone.
Szelestem włosów co licem płyną
Zaklinam ciszę by wybrzmiała.
Czas skamieniał, gdzieś zaginął
I w zatraceniu chwila się rozlała.
Zbolałą dłonią, dotyku złaknioną
Odgarniam z czoła pożądanie.
Ta walka nie jest mi przeznaczoną
Zapadam się w emocji wyuzdanie.
Miękkim ciepłem wargi zmoczone
Toną tak nieskładnym oddechem.
Spojrzenie? I ono już stracone,
Przesuwa się po ciele grzechem.
Dłonie zmamione ciszą drwiącą,
Szeleszczą dotykiem materiału,
Palców muśnięcia rzeką rwącą,
Wyłuskują ciała kształty pomału.
Bezdźwiękiem rozdrażnione uszy
Łowią słowa, szeptem zrodzone.
Rozedrganym powietrzem suszy
Wyznanie na smukłą szyję rzucone.
Język na skórze gdzieś zgubiony
Oto karku przełęczą się wznosi,
Lecz ciepłem oddechu spłoszony
O przyzwolenie Twoje prosi.
Zabroń mu proszę tej swawoli
Niegodzien smakiem się upajać.
Odtrąć go dłonią bo nie pozwoli
Zmysłom się z wolna uspokajać.
On zanurzy Cię w smagnięciach
Spragnionych tego dzikiego pędu
I utoniesz bezbronna w objęciach
Ogniem rozcałowanego obłędu.
Już dłonią przyzwoitość mniesz.
Drżysz znudzona oczekiwaniem.
Ustami do moich ust już mkniesz.
Skromność wyrzuciłaś z ubraniem.
Rozkoszuje się żądza tą zdobyczą,
Co się w Tobie wypełnieniem wije.
I najdrobniejsze nerwy krzyczą.
Czujesz że rozkosz Cię przebije.
Ciałem się zlewasz ze mną, znikasz.
I tylko w mojej źrenicy się odbijasz.
Z mych ust oddech łapczywie łykasz
Drżąc, palcami we mnie się wbijasz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.