Wrogów sobie narobiłem...
Często jestem w mym ogrodzie,
chętny pracy, Bogu wdzięczny.
Tylko w głowę sam zachodzę,
jak napisać o tym wierszyk!
Wrogów sobie narobiłem...
prawie dla mnie to normalka.
Sam z ogrodu przepędziłem,
chmarę kretów i padalca!
Gdy darninę przekopałem,
przeraziłem się nie wąsko,
końskie mrówki rozpoznałem,
co obsiadły mnie za łąką!
Dawniej nawiać się udało,
chociaż wagi mi przybyło.
Trzecie jajo, uróść chciało,
ale dobrze się skończyło!
Teraz miodem im już słodzę,
niech się lepią – dalej same.
Dymem wosku ciut pomogę...
i tak wyślę – białą zmianę!
Komentarze (19)
Na każdego wroga jest metoda, najważniejsze, aby była
skuteczna. Witam Cię Henio i pozdrawiam:)
dla mnie wrogiem w ogrodzie kiedyś był perz...ile
czasu spędziłam na wyrywaniu chwastów, dziś już nie
zliczę...z kretem też trudno, bo ryje gdzie
popadnie...pozdrawiam i dziękuję za miły wiersz
Dojrzałem "niewąsko" :).. M.
Henio podziwiam Twoją działkę, z opisu widać, że
dzielnie sobie radzisz z "wrogami" i dobrze. Jejku,
boję się zaskrońców. Wierszem przypomniałeś mi o tym.
Ale jak zawsze, lubię do Ciebie wpadać. Pozdrawiam
cieplutko. Słońce wyszło a więc do ogródka:)))
A może to tylko i ...aż o "ogrodzie życia"?
Można sobie pofantazjować tak, jak komu się podoba -
ja sobie popłynęłam tym tokiem rozumowania :)
Pozdrawiam
To wygląda na nie równą walkę.
Pozdrawiam.
I do wroga nieraz trzeba podejść nie złością lecz
miłością:))
prawdziwa przygoda życia , a przygód jest wiele
Znam tych wrogów. To szkodniki. Raz na działce
zaobserwowałem zaskrońca w czasie suszy. Postawiłem mu
miseczkę z mlekiem. Wypił, wśliznął się do oczka
wodnego i wyjadł hodowane czerwone rybki. Ale plułem
sobie w brodę za naiwność i litościwość. Serdecznie
pozdrawiam.
oj Henio daj sposób na kreta ,za niczego się szelma
nie dokłada a czuje się jak u siebie w domu:( przerył
całą trawę, wkuli sobie gra,tak zresztą jak podziemne
osy:( pozdrawiam serdecznie.
witaj, walczysz jak lew, z mrówkami.
wracasz z tarczą. jeszcze przyszłość przed
Tobą. miłego odpoczynku.
;-) Heniu, widzę, że sobie dzielnie poczynasz na
działeczce :-)
Każdy sposób dobry..byle skuteczny...a że to może być
tematem wiersza nie pomyślałam...pozdrawiam
Najlepszy jest wróg na własnej krwi wyhodowany.
Z każdym rokiem jest coraz więcej wrogów w ogrodach.
Mam duży ogród,
z szklarnią ( obecnie nieczynna) Mam przyjaciółkę
wroga, która nie boi się żadnych strachów, człowieka
ani strzelaniny. Przeskakuje przez siatkę buszuje po
ogrodzie i najbardziej jej smakują poziomki, groch,
maliny szczyty,
i pączki róży.
Zimą ich karmię, pozostałe nie przychodzą
a ta zwyrodniała przyzwyczaiła się do człowieka i
przychodzi nocą na żer. W dzień zagląda z za siatki.