Wrona w kościele
satyra
W ławce kościelnej usiadła wrona
rozgląda się wokół strasznie zmartwiona
kręci się wierci usiedzieć nie może
jak mało ludzi mój dobry Boże
O mało szczęka Jej nie opadła
kiedy sąsiadka obok usiadła
torebka buty nowiutka skóra
a na ofiarę w kieszeni dziura
No nie wytrzyma cóż to za sknera
a niech ją weźmie jasna ch...ra
taka to modli się do figury
a jak zadziera głowę do góry
I jeszcze zerka wciąż na sąsiada
a nie wie zdzira o czym ksiądz gada
ciekawe jak cenne są te nauki
że go słuchają dziadkowie i wnuki
Nawet rodzice chociaż ich mało
Tych trochę więcej by się przydało
czyżby nie przyszli pracą zajęci
a może po prostu nie mieli chęci
Przez mszę calutką wiele myślała
ale do końca jakoś wytrwała
ważne że jednak w kościele była
swój „obowiązek dobrze”
spełniła
Z całym szacunkiem Nie chcę tu nikogo obrazić ale pokazać te gorsze oblicze natury ludzkiej
Komentarze (11)
Wspaniały wiersz,pozdrawiam światecznie
Reniu..brawo satyra z górnej półki...pozdrawiam...
Satyra pierwsza klasa!
Dobra ta satyra, wiadomo że nie tyczy ona wszystkich
ale wiem dobrze że są tacy wśród nas, którzy w
zupełnie innym celu tam chodzą. No cóż obowiązek
spełniony sąsiedzi widzieli i ksiądz też zobaczył,
pozdrawiam.
Myślę, że za prawdę nikt Cię nie ukamioniuje.
Pozdrawiam. Miła satyra:)
Powiało Antymonachomachią. Pozdrawiam.
no jooooooo samo życie:(
"Wiara" zyciem malowana,,,wiele prawdy
w Twoim wierszu sie chowa,,
Pozdrawiam z daleka.
Moherowe spojrzenie na bliźniego swego... :)
Temat bardzo śliski, moher weźmie cię w uściski.
Typowa ,,moherowa" mentalność.