Wspomnienia z sanatorium
chociaż jest zimno i ponuro
nie widzę słońca bo za chmurą
nadzieję mam że za dni kilka
coś zmieni się i przeobrazi
nie będę już o łóżku marzyć
i nocą rankiem tylko spać
trzeba się spieszyć szczęście rwać
kupiłam kiedyś już żonkile
aby nacieszyć nimi chwilę
zbyt szybko zwiędły
moja wina wetknęłam
w ciemny dziób pingwina
zamiast wytwornie do wazonu
postawić gdzieś na fortepianie
i wąchać głaskać nieustannie
ten pingwin to butelka z wina
coś mi to trochę przypomina
kolacja tańce Wiesia Ty
i pożegnalne głupie łzy...
wyrzucam jednak sentymenty
od dzisiaj robię remanenty
bo zbytni bagaż mi przeszkadza
chcę się na wiosnę przeobrażać
p.s.
tak więc butelki nie ma już
pokrył ją przemijania kurz
Komentarze (4)
Śliczny wierszyk, wspomnienia opisane ładnym językiem,
wiersz lekki, dobrze sie czyta.
Plus.
Wspomnienia są czasem piękne, ale trzeba gnać do
przodu i nie oglądać się za siebie.Fajny,
optymistyczny wiersz.
No widzę, że wiosna porwała Ciebie już do życia:)
Musze i ja kupić żonkile:)
ładne...sentymentalizm pomieszany ze zdrowym
rozsądkiem...trochę smutno a optymistycznie:)