Wspomnienie
sito czasu
dawno wyblakłego lata
przesiewa drobne chwile
uśmiechy szczerbate
ptasi koncert nad ranem
komary
mokrą na bosaka trawę
grzyby krok od chaty
w brzózkach nadętych praniem
Bacy łeb kudłaty
piskliwa podwórkowa pompa
zmywa z dziecięcych buziaków
nocne strachy
dziwne stukoty i trzaski
nagrzanego gwiaździstego dachu
nikną zimną wodą w piasku
tuż obok zakopanej starej wanny
takiej niby sadzawki
na której ciekawskie spojrzenia
śledzą harce
długonogich nawodnych potworów
szczeknięcie psa
a zaraz potem
klekot starego roweru
oznajmia przyjazd mleka
chrupiącą bułkę
i garście jagód
prosto z sosnowego nieba
stół pod modrzewiem
w cieniu
wykłada to całe śniadanie
czernica smaruje uśmiechnięte buzie
rodzi niewinne kłótnie
nawet małe lanie
pocałunki zbierają okruszki szczęścia
z pyszczków
na drugie śniadanie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.