wstanę
Wiem, że wstanę, się podniosę,
podaruję niebu uśmiech,
może słońce w końcu wstanie,
i z uśmiecham świt nastanie.
Wzniosą się tumany kurzu
i przykryją łany zboża,
tak jak kiedyś to zrobiła
bardzo bliska mi osoba.
Nie pogardzę wyrzutami,
które mi wskazała próżnie,
nie pozwolę sobie na to,
by mnie znów mieszała z błotem.
Świt co rangę swoją wznosi
ponad nieba obłokami,
nie pogardzi naiwnością,
choć to tylko gra słowami,
już nie boję się wieczności
chociaż samotności trochę
i gdy mam tak tkwić w próżności
wolę sam, choć boli mocniej...
może kiedyś... zatęskni.
Komentarze (1)
życzę wielu podniesień i wielu uśmiechów...