Wybawienie
Już się za życia wiele nadenerwowałam,
gdyż się knoci, plecie, lecz nie tak, jak
to miało,
bo nie w czas porządek zrobiony i nie w
porę
gość się przypatoczył dziś, a powinien
wczoraj!
Bo się porcelana już nie błyszczy pod
słońce,
bo serweta płaska, ale nie jest
płaściutka,
powinna jak tafla, ale chyba dwa jej
końce
ktoś przygiął, niecnota! I w ogóle
przykrótka!
Już wiele się tego tałatajstwa zdarzyło
i coraz to trudniej było się z tym
pogodzić,
aż któregoś to dnia, a chyba sama
odkryłam,
że powodów do złości jakby mniej się
płodzi…
Rzecz zadziwiająca, doprawdy niebywałe,
że się tak przestałam – denerwować, a
wcale
krzątaniny więcej, nic a nic nie
przybyło,
co się porobiło, więc co się porobiło?
Aż sprawa się rypła zwyczajnie,
przypadkowo,
szukałam do koka spineczek - daję słowo
i nigdzie, przenigdzie znaleźć tychże nie
mogłam...
Usiadłam przy stole i zamarłam w
modłach!
Na miejscu widocznym i centralnie
leżały,
były sobie, owszem i z pańci w głos się
śmiały,
tyle, że oczęta – nic, a nic nie
widziały,
gdyż się wzrok popsuł. Oto - wybawienie
całe.
Komentarze (20)
Tak czasem się zdarza.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wy-bawiona-M :) Bo jak to mówią: "najważniejsze, ŻE
jest niewidoczne dla oczu" ;) Pozdrawiam!
Czytać Cię to czysta przyjemność.
Tak to czasem bywa , patrząc się nie widzę , szukam
nie wiem czego.
A jak znajdę to widzę że leżało pod nosem .Pomysłowy
wiersz .
Pozdrawiam .
Witaj Marcepani.
Na wesoło o tym, ze niepotrzebnie denerwujemy sie w
sprawach mało istotnych. Tutaj pogorszenie wzroku
okazało sie zbawiene. Zachowanie proprcji, balans to
dobra recepta na usmiechniety dzień. Tego więc życzę
nam wszystkim, dołączając moc cieplutkich
serdeczności, pomimo upałów u Ciebie.