WYBRZEŻE
widzę starość
biała mewę
na wąskim pasku krawężnika przycupnęła
tu, w środku miasta jest taka cicha
zagubiona
podchodzę do niej, leć – mówię
– leć, na
wybrzeże
tam lecą wszystkie, żeby umrzeć
i już nie wiadomo, które to jeszcze
mewy,
które białe anioły, a które duchy
pochylam się, podaję jej rękę
[ jej palce – jak zęby
wgryzają się w nią ]
i przeprowadzam na drugą stronę
[ przeprowadzam – ją – w
mojej
ręce ]
tak cicho, tak lekko
nie opiera się, jakby już była duchem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.