Wychwytywanie ciszy
Jak ziarenko pasku....
Najczęściej rankiem,
siadam w wiklinowym fotelu,
u podnóża przebudzonego już ogrodu
i....
wychwytuję ciszę.
Nie jest to łatwa sztuka.
To sztuka sama w sobie.
Jeszcze nie tak dawno była tu,
a właściwie rozsiadała się i tu i tam,
otulając sobą wszystko co trwało
z nią w symbiozie.
Kiedy szumiała- szumiały z nią brzozy.
Kiedy tańczyła- tańczyły z nią malwy.
Kiedy śpiewała- śpiewały z nią pleszki.
A kiedy milczała- opadała mgłą i rosiła
deszczem.
Cisza samoistna.
Cisza wszech obecna.
Wiem, że wbrew pozorom mieszka tutaj
nadal.
Wprawdzie chowa się, obraża, kurczy się,
maleje, drży i obawia wszystkiego co ciszą
nie jest.
Wszystkiego co usiłuje ją zagłuszyć.
Czas jej panowania skończył się,
ale nie bezpowrotnie.
Tymczasem czai się, wyczekuje.
Wie, że kiedyś znowu nastanie
na przekór wszystkim hałasom dzisiejszego
świata.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.