Wyjście
dla wszystkich z pecetami
WYJŚCIE
Kiedy padł mi komputer
wyszedłem z psem na spacer
Śnieg miał twarz łobuziaka
pobrudzonego sadzą
Drzewa cierpliwie ćwiczyły inklinacje
Natura wykipiała z aporii
i znowu
można było umieścić na końcu sopla
nieskończoną liczbę
roztańczonych aniołów
Żal mi było bezradnej myszki
leżącej wśród szarych zębów klawiatury
Czarna dziura pamięci zasysała mnie
szybko
na szczęście
uchwyciłem się smyczy
i tych,którzy kochają psy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.