WykładySzalonegoNaukowca-ZimąWło...
"Wykłady szalonego naukowca- Zimą włosy i
domowe nachosy".
31.01.2019r. czwartek 10:50:00
Szanowni państwo, witam państwa na
trzydziestym szóstym moim wykładzie z
cyklu, co szalony naukowiec rzecze.
Czy mi się wydaje, czy jest was jeszcze
więcej niż ostatnio. Absolutnie nie
narzekam, moje nawijanie jest dla
wszystkich, a dziś chyba szczególnie dla
Pań. Myślę, że Panowie się nie obrażą i nie
poczują jakoś dyskryminowani. Jednakże
jeżeli się mylę to sorry (uśmiechy na
sali). Wszakże niektórzy Panowie mają
dłuższe włosy i bardziej wymuskane niż
niektóre z Pań, oczywiście nie z tych tu
obecnych, bo wszystkie są śliczne, Panie i
włosy rzecz jasna. Ok. zagalopowałem się
jak koń i trafiłem do kuchni, a tam małe
wyzwanie nachosy. Co to i z czym się to je,
a właściwie jak się je robi i jak je to
postaram się podać na tym wykładzie.
Jednak od Pań, to znaczy od włosów
zaczniemy, bo zima jeszcze trzyma, a na
mrozie z włosami to należy postępować mega
ostrożnie.
Czapki, szaliki, mróz i ogrzewanie w
pomieszczeniach, co zrobić, by włosy
zachowały zdrowy wygląd i nie zniszczyły
się zimą? Czy ktokolwiek z was zastanawiał
się na tym tematem? No cóż znając życie nie
przyszło wam to do głowy, a włosy
zasadniczo częściej, zwłaszcza u Panów
wychodzą z głowy. Dokąd zmierzają tego nie
wiadomo (śmiech na sali). Jeżeli ktoś
wychodzi z założenia, że na mądrej głowie
nie trzeba włosów (śmiech na sali) to dalej
ignorujcie tą tematykę i nie wynoście z
tego wykładu nic, nawet swych własnych
włosów (śmiech na sali). No to teraz was
ogolę, znaczy się wam wykład wyłożę (znów
śmiech na sali).
Widzę, że towarzystwo rozbawione, a
tymczasem zimno na zewnątrz, królują niskie
temperatury i do tego ciepłe, suche
powietrze w pomieszczeniach powoduje
trudności w dbaniu o fryzurę zimą. Mnie jak
jest lekko zimno pytają dlaczego nie noszę
czapki, to mówię, że używam kaptura w
kurtce, bo nie chcę by się fryzura
popsuła. Ludzie zazwyczaj biorą to na
uśmiech, na żarty jak wy teraz (śmiech na
sali). No, ale i ja podczas większego mrozu
czapkę wciągam na uszy. Otóż moi mili
staram się nie przegrzewać głowy (śmiech na
sali). No, bo włosy się elektryzują,
zlepiają i prowadząc firmę, spotykając się
z ludźmi mam mniejsze poczucie pewności
siebie, zwykle mam je niskie (śmiech na
sali). Tym razem na prawdę śmiech nie jest
na miejscu, także weźcie go na wynos, bo ja
szczerze nakładam wam na talerze, znaczy
się jeszcze nie nachosy, a moje życiowe
sprawy.
No dobra za bardzo odbiegliśmy od tematu,
jak już wspomniałem czapki, a także
szaliki, płaszcze to wszystko, co nosimy
zimą sprawia, że włosy się elektryzują.
Może nawet mają w sobie więcej prądu niż te
grzyby z poprzedniego wykładu.
Kochani wystawianie włosów na działanie
niskich temperatur może powodować ich
trwałe uszkodzenia, a przynajmniej źle
wpływać na ich kondycję. A wiecie jak
ćwiczyć włosy i dbać o ich kondychę?
*(uśmiechy na sali). Otóż przed spaniem
natrzeć je solą, a koło łóżka postawić
szklankę z wodą. Włosom chce się pić i
ciagną do wody i tak szybko rosną (wielki
śmiech na sali). No, ale z tym trzeba
uważać, nie można zapomnieć wody w
szklance, bo mogą też wyjść i już nie
wrócić. I wtedy budzimy się łysi (śmiech na
sali).
Miłe Panie, zwłaszcza do was to dotyczy, a
mianowicie z podcinaniem końcówek lepiej
czekać do końca zimy, np. jak w kalendarzu
wybije dzień topienia marzanny, to wtedy
idźcie na wagary to znaczy do fryzjera i
ciach, ciach końcóweczki* w piach (śmiech
na sali).
Czapki chronią nasze włosy przed złą zimą,
a czepeczki najlepiej jakby były zrobione z
naturalnej bawełny lub wełny. To, że włosy
potrzebują zimą lepszego zabezpieczenia już
wiecie, wtedy też lepiej nie używać do
mycia silnych detergentów mogą śmiało być
używane kosmetyki dla dzieci lub szampony
dla włosów delikatnych i cienkich. A po
umyciu szamponem niezbędne jest nałożenie
odżywki. Najlepiej taką, która ma więcej
naturalnych olejów i silikonów.
Miłe Panie takie silikony są dozwolone,
innych sobie nie wpychajcie, my faceci
cenimy naturalność (śmiech na sali).Do tego
wszystkiego potrzebna jest dieta,
odpowiednia dieta, stąd też zaraz
przejdziemy do nachosów. Dieta taka, nie
koniecznie to, co dziś będziemy wcinać
sprawi, że zdrowsze włosy będziemy obcinać.
Poprawi się też nasze samopoczucie. Bardzo
ważne jest by spożywać jak najwięcej
warzyw. Niezbędne będą te, które zawierają
aminokwasy siarkowe. Tylko nie mylcie z
kwasem siarkowym, bo ten wam nie tylko
włosy, ale i mózgownice wypali (śmiech na
sali).
Ułatwię wam życie i powiem wam, zdrowa
jest w tej sytuacji: rzodkiewka, rzepa,
kapusta, brukselka, brokuły, czy też
cebula. Ja cebulę jem jak jabłko i nie jest
to ściema, czy też jednorazowy wyczyn.
No dobra myślę, że wszyscy zgłodnieliśmy i
przez to poznajmy nachosy, czyli chrupiące
przekąski meksykańskie. Dla wielu mniej
znane, ale nie dotyczy to ludzi z waszego
pokolenia. Ich smak zależy od tego jakich
przypraw użyjemy, trochę podobnie jak
bardziej znane ze sklepów chipsy. Mój
sąsiad miał trzy psy (śmiech na sali).
Pamiętajmy, że te, które są pieczone w
piekarniku są na pewno zdrowsze od tych
smażonych na głębokim tłuszczu. My jeszcze
dobrze pływać nie umiemy, to znaczy nie w
głębokim tłuszczu, stąd rozpalamy nie w
kominku, a w piekarniku (uśmiechy na sali).
Ciekawe skąd prąd, chyba nie z grzybów
(śmiech na sali). Do nachosów dobre są
różne dipy, pasty i sosy. Ciekawą wersją
przyrządzania tego meksykańskiego rarytasu
jest zapiekanie na blasze. Tak myślę to
rozwiązanie na Afrykę, albo upalne lato
wtedy kładziemy na masce samochodu i
zapiekamy (śmiech na sali).
No i zmiana lokalizacji wyobraźcie sobie,
że jesteście w kuchni i macie przygotowane
odpowiednie składniki, które zaraz podam i
zaczynacie nachos-ować* (śmiech na
sali).
Trzeba zrobić ciasto, a więc potrzeba:
jedna szklanka mąki pszennej,
jedna szklanka mąki kukurydzianej,
pół szklanki ciepłej wody,
czterdzieści pięć mililitrów oliwy z
oliwek, jeżeli nie ma takiego dużego
kieliszka to podam wam inaczej, około
trzech, czterech łyżek.
Potrzebna jest płaska łyżeczka soli i teraz
kto nie zrozumie w panice zacznie szukać
płaskiej łyżeczki (śmiech na sali).
No i to, co studenci lubią najbardziej to
przyprawy, a więc zioła do posypania, czyli
potrzeba chili, (śmiech na sali), także
paprykę słodką i kolędę, to oczywiście żart
miało być kolędrę.
Można też inne, jak ktoś lubi ostrą, lub
słodką jazdę bez trzymanki (śmiech na
sali).
Do tego przygotujemy sos, ale nie jakiś
wymyślny, lecz pomidorowy. Potrzebujemy:
jedną puszkę pomidorów krojonych, chociaż
preferuję pomidory świeże i wam polecam
cztery sztuki pomidorów dowolnych, bo
wiadomo pomidorów odmian co nie miara,
nawet są malinówki lub black cherry.
Ponadto są dwie cebulki dymki i wcale nie
rozumiem tych waszych uśmiechów pod
nosem.
Dodatkowo potzrebny jest ząbek czosnku,
jedna łyżka przecieru pomidorowego,
szczypta cukru,
tyleż soli,
trochę słodkiej papryki, a także pieprz lub
chili do smaku.
Teraz, gdy po babcinych spiżarniach
biegacie i wszystkie produkty macie, a
piekarniki rozgrzane do stu osiemdziesięciu
stopni. Nie bójcie się to nie matematyka,
tu o stopnie Celsjusza chodzi i to jest
właśnie fizyka. No tak w waszej ocenie z
deszczu pod rynnę (uśmiechy na sali). No to
szykujmy, bo zbyt dużo tej gadki. Do miski
przesiewamy oba rodzaje mąki, dodajemy
oliwę z oliwek, także sól, a całość
mieszamy, nie nie, palcem moi drodzy, a
widelcem. A wyrabiając ciasto ręką dodajemy
ciepłej wody. Po zagnieceniu ciasto powinno
być zwarte i plastyczne, zupełnie jak wy
studenci przed i w trakcie egzaminu
(uśmiechy na sali).
Już widzę tych studentów zwartych jeden
przy drugim na tych kolokwiach, po dwóch na
jednym krzesełku i ta plastyczność ciał, a
zwłaszcza szyj i oczu szukających
wszystkiego, co powinno być w głowach na
czyichś kartkach. No, ale wracając do
kuchni stolnicę lub blat posypujemy mąką. A
ciasto dzielimy na porcje i wałkujemy. No
ja wiem, wy do wałkowania tego samego
tematu przed każdym kolejnym terminem
jesteście już przyzwyczajeni (śmiech na
sali).
Gdy mamy rozwałkowane cienkie placki to
nożykiem wycinamy trójkąty, tak jak wiem,
że na imprezach studentom zdarzają się
trójkąty (śmiech na sali). No i te trójkąty
kładziemy na blasze, gdzie wcześniej
położyliśmy papier do pieczenia no i
pieczemy dziesięć, piętnaście minut aż się
zarumienią. No wiem, wiem, na studenckich
imprezach trójkąty szybko się rumienią
(śmiech na sali).
By zrobić w tym czasie sos to na nie
wielkim rondelku podsmażamy cebulę wraz z
przyprawami i czosnkiem przeciśniętym przez
wyciskacz. No jak cebule siekamy przed
rondelkiem to z niej też mamy nie mały
wyciskacz, łez (śmiech na sali). No i do
tego pomidory z puszki i płynem albo
świeże, posiekane drobno. Puszkę odkładamy,
bo jeszcze się skaleczymy i krew się poleje
do rondelka (śmiech na sali), a wtedy to
będą nachosy na krwisto (śmiech na sali).
No i do tego jeszcze ów przecier
pomidorowy, cukier i pozostałe przyprawy.
Kochani no i gotowe, wyciągamy trójkąty z
piekarnika i wraz z sosem jemy. Dodam
jeszcze, że dobrze smakują wraz z sosem
czosnkowym, który robi się na bazie gęstego
jogurtu, a dla żądnych przygód pasta z
awokado.
Życzę wszystkim smacznego i dziękuję za
udział w dzisiejszym dłuższym niż ostatnio
wykładzie.
*Zamierzone przez autora.
Miło mi, że wytrwaliście do końca, zapraszam znów, może czymś zaskoczę :)
Komentarze (6)
Racja, muszę robić wykłady o połowę krótsze :)
Czy nie uważasz Szalony Naukowcu, że podczas tego
tasiemcowego wykładu część uczestników w połowie
wykładu może przysnąć i na kolejny wykład nie przyjdą
:( Ja jestem cierpliwa i przy tym uparta, jak sobie
przyrzekłam, że wytrwam do końca, słowa dotrzymałam
:))
dziękuję za przepisy,
z uśmiechem pozdrawiam
Uff... baaardzo długi wykład :))
Pozdrawiam.
Amorze, trójkątów radzę się wystrzegać. Pozdrawiam
No to zaczynam gotować:))
Pozdrowionka:)**
dobra robota i przy okazji przepisy kulinarne:)
życzę miłej soboty