Wyklęty Anioł
podążał brudną ulicą
krokiem wolnym
zrezygnowanym
ze spuszczoną głową
od czasu do czasu tylko
spoglądając na obrazy odbite
w kałużach nieszczęść
z oczu spływały resztki bólu
gdyby tylko mógł
pozbyć się złotej kuli przymocowanej
do nogi
ze skrzydeł odartych z piór
kapała czarna krew
ciekawe czyim był stróżem
że winy ludzkie tak go zniszczyły
że pozwolił zakuć się w kajdany
grzechu i betonowych klatek
wyklęli anioła
nie uwierzyli
bo jego skrzydła
były czarne
bo mówił
tak ujrzycie niebo i słońce
będzie dobrze
a teraz stańcie pod ścianą
i unieście ręce
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.