Wyprawa do Monte Negro III
By dzień, zapoznawczym wieczorkiem
zakończyć,
Trzeba było sprawdzić jak dogrzewa
słońce,
Dlatego się wszyscy na plażę wybrali,
Choć plaży tej jeszcze dobrze nie
poznali,
Kamienie na brzegu były zamiast piasku,
Co było dość często powodem do wrzasku,
By morskich kąpieli zażywać do woli,
I żeby uniknąć tego, co tak boli,
Trzeba nogi odziać w specjalne kamasze,
A kamienie z plaży przestaną nas
straszyć,
Wieczorek, co kończył pierwszy dzień
pobytu,
Dostarczył każdemu nie mało zachwytu.
Wycieczkę do Budwy drugi dzień zakładał,
Żeby jej starówkę każdy mógł wybadać,
Piękne stare mury miasto otaczają,
Lecz dzisiaj swej dawnej funkcji nie
spełniają,
Podziwiano wyspę Świętego Stefana,
Która granatowym morzem jest oblana.
Dzień czwarty niósł w sobie kolejne
wyzwanie,
W polskich barwach pięknie wyglądały
panie,
Biel i czerwień wszystkim rozjaśniała
lica,
Rumieńców nabrała także okolica,
Na przemian z rakiją płynęła muzyka,
Nikt się nie oszczędzał taki tu już
zwyczaj
cdn.
Komentarze (7)
dobry pod wrażeniem...pozdrawiam
witaj, jeszczej jedna cząstka pięknego opisu, ładniej
Byś nie napisał swego zyciorysu.
Ja oglądałem Monte Negro przecie, ale tyko ze slajdów
u mnie w internecie.
To juz wystarczylo żby ujrzeć pięno.
Co dopiero tam być? niecierpliwie czekam
c.d. pozdrawiam.
piękne metafory, odnalazłam się w woim wierszu.
w czerwcu byłam w Pradze, też bym chciała tak o niej
pięknie napisać :))) i co dalej ?
:-) miło się odpoczywa, czytając kolejne części
Twojego poematu :-)
Miło się czytało. Pozdrawiam!
Choć piłem rakije, to jednak żyję. Po niej panie jak
wyzwanie... Pozdro...