Wyprawa do Monte Negro IV
Piąty dzień jak zwykle wycieczkę miał w
planie,
Wielki Kanion Tary stanął w jej
programie,
Durmitor u wszystkich rozbudził
zachwyty,
Gdy obnażył wszystkie swe najwyższe
szczyty,
Oba brzegi Tary spiął most Durbowicza,
Swą piękną konstrukcją każdego
zachwycał.
Nasyceni pięknem wielkiego kanionu,
Teraz nas Neoplan wiózł prosto do domu,
Że ciała pokarmu jeszcze nie dostały,
Każdemu się piknik marzył choćby mały,
Waldek pierwszy dostrzegł pięknie
położony,
Zajazd, co miał rzekę po północnej
stronie,
Szałas z wielkim stołem za kuchnię
posłużył,
Wydawano jadło, czas się tu nie dłużył,
Kiełbasa ze smalcem Halinki mozołu,
Z ogórkiem kwaszonym trafiła do stołu,
Wielkie miała wzięcie rakija domowa,
Swój byt utraciła niejedna połowa.
Żeby się oderwać, choć raz od zagrody,
W mieście się odbyły czarnogórskie gody,
W pobliskiej tawernie przy głównym
bulwarze,
Promieniały naszych wczasowiczów twarze,
Lecz wieczór ten nie miał górnego
polotu,
Bo wkradło się dużo zbędnego bełkotu.
cdn.
Komentarze (7)
witaj, rakija swoje zrobiła ale i tak dzień należy
uznać za udany. dzięki za już prosimy o jeszcze.
pozdrawiam.
Rytmiczny, porządek wręcz idealny w akcentach i
narracja świetnie poprowadzona, zmysł obserwacyjny do
pozazdroszczenia. Pozdrawiam :)
Super przygoda..i niesamowita podróż......ciekawy
jestem kolejnej części...pozdrawiam...
kocham podróżować, zwiedzać obce kraje...ale ten
smalec, swojska kiełbas i kwaszony ogórek to jest coś
za czym tak tęsknię...pozdrawiam
szałas ze swym stołem ... zmieniłabym na ... szałas z
długim stołem ... super zakończenie ... :)
Witaj! Czekam na ciąg dalszy, rozbudziłeś moją
ciekawość. Pozdrawiam! :)
fantastyczny ten piąty dzień :-) szkoda, że się
skończył jakoś tak niewyraźnie ;-)