Wyrzucić za siebie
na niebie czerwonym odczucia umierają jak
przenikliwy chłód
w ludziach którzy za ostatni grosz kupują
spokój
otrzepują na schodach resztki ciepła
wraz z wiadomościami pochłaniają dym
o wpół do jedenastej niedobitki światła
wloką się po dachach
na zaspanych murach szron zdetronizował
graffiti
pozbawił życia kawiarenki na przedmieściach
w gardzielach ulic marionetki bez snu
biegają jak zagubione psiaki czekając gdy
niebo zapłonie w oczach jak na głównej Time
Sguare
styczniowy wiatr zdziera niepokój z warg
choć twarzy nie oszczędził czas próbuje coś
przekazać
jak żyć z zamarzającym piekłem w sercu
obrazy jak krótkie ujęcia z filmu
Kieślowskiego"Tramwaj"
a za plecami nocne życie się zaczyna
myśląc o tobie w czasie przeszłym i
przyszłym
nie jestem pewien czy potrafię
postawiłem barykadę lecz instynkt kruszy
się pod nogami
miłość jak śnieg nie przetrwają błękitów w
sierpniowym słońcu
Komentarze (12)
dziękuje wzajemnie Wesołych Świąt
Życzę Autorowi zdrowych, refleksyjnych i pełnych
wzajemnej miłości Świąt Wielkanocnych :)
a tak rozdarcie mam od urodzenia ,,tak straciłem czas
dla ludzi którzy nic nie wnosili w życie ..i nigdy nie
opisuje sb ..podmiot może być fikcją
literacką))))pozdrawiam
Czuje sie glebokie rozdarcie, bol
- po stracie jak mniemam.
Nuta optymizmu, to dobrze. Pozdrowienia :)
dziękuje za komentarze i refleksję ))))
Bardzo dobry wiersz i refleksja życiowa. Z wielką
przyjemnością przeczytałam :) Pozdrawiam :)
"jak żyć z zamarzającym piekłem w sercu"...
Bardzo ciekawe i życiowe.
żeby coś zrozumieć czasem trzeba to puścić wolno -
fajnie z nostalgią :)
Życie płata nam figle, czasami jest nam trudno
pogodzić się z rzeczywistością. Pozdrawiam.
"wiatr zdziera niepokój z warg
choć twarzy nie oszczędził czas próbuje coś przekazać
jak żyć z zamarzającym piekłem w sercu"
Jest nadzieja na lepsze, chociaż mała
Serdecznie pozdrawiam :)
Rozumiem, że Peel rozstał się z ukochaną (albo ona
odeszła) i próbuje miłość zapomnieć. Łudzi się przy
tym, że jego uczucia stopnieją jak śnieg, który u nas
nie doczeka nigdy do lata.
Z przyjemnością przeczytałem (to nie prima aprilis).
Zapraszam do rewizyty o ile czas pozwoli. :)