Wyschnięte kwiaty
Pamiętam światłem utkane koronki
Mojej letniej sukienki,
Czerwone jabłka, pachnące łąki,
Zapachem maków i suchego siana
Strumienie blasku i ciepła polana..
Ty złotem z policzków sypiąc radośnie
Wyznań miłosnych kaskadę,
Bawiłeś się słońcem w moim warkoczu
Wtykając we włosy kwiaty i trawę.
A ja, władczyni lasów i dworów
Śmiałam się deszczem piosenek,
Dla Ciebie śpiewałam o melodiach ziemi
W koronki świetliste ubrana..
Na kobiercu trawy i suchego siana.
Wtedy, gdy byliśmy razem
Wszystko było podwójne
Bo przecież, gdzie Ty, tam i ja.
Myśli nasze tak jasne i spójne.
Podwójne, choć byliśmy pełnią.
Szczęście jest tylko jedno,
Sądziłam, na życie nam starczy,
Życie jak chwila jest wszakże
Od kiedy nas Stwórca śmiercią obarczył
Każdy tą chwilą się stale zachwyca.
A teraz, chodź jesteś tak blisko
Myśli Twe w chłodnej oddali,
Nie grzeją już słońca promienie,
Łzy na policzkach mój oddech zestalił
A wokół straszą szpitalne ściany.
Proszę o zdrowie dla Ciebie
To moja codzienna modlitwa
Zamykam oczy, i patrzę na drogę.
I chociaż jest pusta, w tą pustkę wołam
Tylko nie chodź tam, gdzie ja iść nie
mogę.
Tylko nie tam..
Komentarze (1)
Są chwile, gdy trzeba się modlić, modlić i wierzyć, że
modlitwy zostaną wysłuchane. Jednak zaszyta w nas
świadomość przemijania nie daje wielkiego wyboru,
wszystko co ludzkie ma początek i koniec. Wiersz
dojrzały w treści, formie i wymowie, rzeczywisty jak
życie.